sobota, 30 maja 2009

Składanka by Piotyr2

V.A - Rozbrat


http://rapidshare.com/files/238713710/V.A._-_Rozbrat.rar



Ludzie listy piszą - cz.2

Witaj Piotrze ,

poniżej podaję link do koncertu Jubileuszowego z okazji 1000 wydania listy przebojów Trójki z dnia 30 marca 2001 roku.

http://rs171.rapidshare.com/files/238923706/1000_WYDANIE_LP_III_-_koncert.rar

Jakość całego nagrania jest doskonała.
Nagrywałem wprost z satelity , z cyfrowego przekazu na żywo na cyfrową nagrywarke Philipsa.
Myślę , iż będzie to miłym uzupełnieniem treści na Twym genialnym blogu.

Pzdr.
Artur

P.s
Wielkie dzięki i serdecznie pozdrawiam.

środa, 27 maja 2009

Ludzie listy piszą

Witam Panie Piotrze.
To co mam dziś, mam nadzieje że zainteresuje Pana i odwiedzających pański blog (o ile Pan to zamieści).
Są to dwa O.M.P.P. jedno z Choszczna z 1983 r. i drugie z Wrocławia z 1984 r.
Pierwsze zostało nagrane przez mojego ojca na magnetofon szpulowym "DAMA PIK", więc jakość może nie jest najlepsza. Z Choszczna są dwa fragmenty koncertów z eliminacji nagrane w mono i na obrotach 9,5 i część z finału nagrana w stereo na obrotach 19. Drugi przegląd jest to złota dziesątka VIII O.M.P.P. która odbyła się we Wrocławiu i zostało wydane na kasecie przez firmę KAROLINA.

djlucha


Eliminacje O.M.P.P (Choszczno 83)

Strona 1
1.Wesoły Początek Radości (Zielona Góra) - Doktor Jekyll and Mr.Hayde
2.Wesoły Początek Radości - Osamotnienie
3.Inne Niebezpieczeństwo (Lubin) - Bezrobotny
4.Inne Niebezpieczeństwo - Nie wiem
5.Trzecia Kawa (Zielona Góra) - Suchy finał
6.Trzecia Kawa - Dla Gacka
7.Tem Stil Band (Gorzów Wlkp.) - Jesteś sam
8.Tem Stil Band - Sfera marzeń
Nagrania z dnia 28.1.1983 r. Nagrania MONO

Strona 2
1.Albo Rock (Myślibórz) - Komputerowy świat
2.Kodeks (Legnica) - Problem
3.Wesoły Początek Radości (Zielona Góra) - Doktor Jekyll and Mr.Hayde
Nagrania zdnia 30.1.1983 r. Nagrania STEREO

http://odsiebie.com/pokaz/2995095---7a02.html


Złota dziesiątka VIII O.M.P.P (Wrocław 84)



http://odsiebie.com/pokaz/3069541---180b.html

sobota, 23 maja 2009

Piotr Z.


Piotra Zandera – oczywiście – zwykło się kojarzyć z zespołem Lombard. Ale w swojej dość długiej już karierze zrobił parę rzeczy na własny rachunek. Pierwsza jego solowa płyta a właściwie kaseta zawierała kilkanaście utworów z różnych sesji nagraniowych (m.in. wcześniej wydany singiel), które odbywały się głównie w przerwach między obowiązkami wobec swojej macierzystej grupy. Przez ok. dwa lata nazbierało się wystarczająco materiału który firma Polton wydała w 1988 roku w formie kasety. Wokalnie wspomagają go Małgorzata Ostrowska, Janusz Panasewicz ,Artur Gadowski i Mieczysław Szcześniak ; a muzycznie Alan Baster (Wanda i Banda), Paweł Mąciwoda-Jastrzębski (obecnie Scorpions) oraz Rafał Paczkowski. O tym że Piotr Zander jest wspaniałym gitarzystą chyba nikogo przekonywać nie trzeba. Natomiast ten materiał udowadnia, że jest również doskonałym aranżerem i kompozytorem. Mimo że po wysłuchaniu go skojarzenia z komercyjnym amerykańskim rockiem nasuwają się same, nie jest to jednak ślepe naśladowanie a jedynie mądre wykorzystanie sprawdzonych schematów. Zesztę tak się wtedy na świecie grało ,dużo klawiszy i ostre gitary. Pomimo że materiał ten przeszedł bez większego echa, może się podobać, jest bardzo dobrze i nowoczesnie zrealizowany (jak na ówczesne realia) z dbałością o szczegóły i muzyczne smaczki.
Na kolejny album Zandera przyszło czekać dziewięć lat.
Oliczności powstania nowej grupy i płyty przedstawił sam lider w którejś z gazet. Nie wiem dokładnie skąd pochodzi ten wywiad, bo sobie nie zapisałem a mam go już dość dawno .
"W 1992 roku po powrocie z trasy koncertowej w Stanach, Lombard zawiesił działalność. Wtedy zacząłem na poważnie myśleć o tym, żeby zrobić coś poważniejszego na własny rachunek. Miałem już wtedy co prawda na koncie singel z dwoma instrumentalnymi utworami, a także kasetę „Pora na seks” wydaną przez Polton. Śpiewali na niej gościnnie między innymi Janusz Panasewicz, Małgorzata Ostrowska i Mieczysław Szcześniak... Ja jednak cały czas marzyłem o tym, by założyć własną kapelę. Miałem już zresztą w tamtym czasie gotowy materiał na płytę. Ale – jak widać – wszystko przesunęło się o kilka lat. Dlaczego? Nie mogłem znaleźć odpowiedniego wokalisty. Przesłuchałem około setki ludzi. Żaden jednak mi nie odpowiadał. W końcu, tak półtora roku temu, od naszego perkusisty, Artura Malika, dowiedziałem się, że w Krakowie jest taki wspaniały rockowy krzykacz – Janusz Radek – i że koniecznie muszę go usłyszeć. Zaryzykowałem i pojechałem. Wreszcie wszystko się zgodziło. Miałem ze sobą nagrane podkłady do większości utworów. Wynająłem studio w Poznaniu, zrobiliśmy tam coś w rodzaju demówki – już ze śpiewem. Janusz ściągnął z Krakowa znajomych muzyków. I w ten sposób koniec końców uformował się ostateczny skład grupy Zanderhaus. W październiku 1996 roku weszliśmy do studia Star Marker w Warszawie. Nagrania trwały do maja 1997 roku. Siedzieliśmy po nocach, dłubaliśmy, nagrywaliśmy, kasowaliśmy... Chcieliśmy wszystko solidnie dopracować. Duży wpływ na brzmienie płyty miał realizator dźwięku Krzysztof Czub. Młody, bardzo zdolny człowiek. Moim marzeniem było nagranie takiej stricte rockowej płyty, opartej na starych brzmieniach. Wydaje mi się, że były to najpiękniejsze lata w całej historii muzyki rockowej. Myślę, że to wszystko niedługo powróci... Wszystkie teksty na płytę napisał Andrzej Mogielnicki. Znamy się od dwunastu-piętnastu lat. Świetnie się rozumiemy. Poza tym Andrzej pomógł nam nawet w muzycznych sprawach. Bardzo się liczę z jego zdaniem. Dostaliśmy jego błogosławieństwo. Zanderhaus bynajmniej nie jest projektem jednorazowym: Mój zespół nie ograniczy się do jednej płyty. Chcemy nagrać kilka albumów. Już powoli przygotowujemy materiał na drugą płytę. W styczniu, lutym chcemy wejść do studia nagraniowego i zarejestrować pierwsze dwa utwory, które ukażą się na singlu. Potem dogramy resztę. A czy ma już jakieś wyobrażenie o tym, jak będzie ona wyglądać? Tym razem chcemy, by nasza muzyka zabrzmiała trochę nowocześniej – myślę o nowych podziałach, rytmach. Oczywiście będzie tak samo gitarowa, ale trzeba jakoś iść z postępem. Cały czas obserwuję to, co dzieje się na świecie. I coraz bardziej mi się to podoba. Może skusimy się na loopy, sample... "

A tutaj recenzja płyty "36 i 6" z magazynu "Tylko Rock"






















Zander- Pora na sex (1988)


http://rapidshare.com/files/236474344/Zander_-_Pora_na_seks__MC_Polton_1988_.rar



Zanderhaus - 36 i 6 (1997)


1. Zła Krew
2. Do Ciebie Wciąż Płynę
3. 36 i 6
4. Fantom
5. Mr. Harley
6. Brzydkie Dzieci
7. Demon
8. Byleś Była Moja
9. Zapomniany Sekret
10. C.D.N.
11. My, Ludzie Z Atlantydy
12. Zanderhaus (instr.)
13. Brzydkie Dzieci (akust.)

http://rapidshare.com/files/147007255/zanderhaus-36_6_up_by_rafal8916.rar

środa, 20 maja 2009

Czerwoni

W ostatnim poście przypomniałem Tomasza syn Erika, a dzisiaj będzie o Rafale synu Daniela. Postać dość znana z TV, ale pewnie mniej od strony muzycznej.
Debiut piętnastoletniego Rafała nastąpił w 1986 roku na scenie Filharmonii Białostockiej gdzie akompaniując sobie na gitarze wykonał kolędę Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Tak to wspomina w wywiadzie dla "Tylko Rock" :
"Myślałem że się zesram ze strachu. Ale okoliczności były poważne , poza tym wiersz bardzo fajny".


Na przełomie 87/88 roku znajomy trębacz poznaje go z Robertem Ochnio, wtedy już doświadczonym muzykiem grającym na gitarze w Tubylcach Betonu. Wspólnie namierzyli basistę Piotra Kokosińskiego. Imponował im bo miał bezprogowy bas i własny czteroślad. Powstanie grupy Reds z Olbrychskim jako liderem pozwalało wróżyć duży sukces, tym bardziej że zainteresowała się nimi firma Arston . Z niewielką pomocą ojca, pod koniec 1988 roku, w studiu Teatru Stu, nagrywają pierwszy utwór "Labour of Love" a rok później album "Changing Colours". Muzyka na płycie nie jest odkrywcza choć nie nudzi i może się podobać. Jest dobrze zaaranżowana i precyzyjnie wykonana. To taka wypadkowa tego, co działo się w brytyjskim rocku pod koniec lat 80-tych. Zresztę członkowie Reds nigdy nie ukrywali fascynacji takimi grupami jak, The Smiths, The Cure, Bolshoi czy U2. Jednak tym albumem nie zdołali przekonać do siebie młodej publiczności. Całość zaśpiewana była dodatkowo po angielsku, co jak twierdzili sami muzycy było niepotrzebne i dobiło zespół. Dodatkowo konflikty wewnętrzne spowodowały, że Redsi przestają istnieć w 1991 roku. Olbrychski próbuje reaktywować grupę rok później z muzykami Holloee Polloy ale projekt pada. Kolejna tym razem udana próba powrotu nastąpiła w 1998 roku. W studiu Piotra Kokosińskiego nagrywają płytę Berlin , którą można określić mianem gitarowego popu.
Oto jak to wspomina Rafał :
"Ja chciałem aby to była płyta bardziej angielska, ale zespół to wypadkowa upodobań ,osobowości wszystkich muzyków. Robert przed wejściem do studia kupił sobie Gibsona, pożyczył wielki piec Marshalla - dzięki temu brzmienie jest mocno gitarowe. To był eksperyment. Materiał nagraliśmy na żywo, po czym Piotrek z Robertem obrobili go na Macintoshach. Mieliśmy nawet problem ze zbytnią doskonałością dźwięku i trzeba go było później "brudzić".Gramy bo lubimy to robić. Fajnie że dzięki naszej życiowej sytuacji możemy robić muzykę dla przyjemności, jesteśmy samowystarczalni i sami o wszystkim decydujemy. Dysponujemy własnym studiem, mogliśmy nawet założyć własną wytwórnię żeby to wydać - nie starczyło tylko czasu aby wszystkiego dopilnować. Podpisując kontrakt z dużą firmą płytową (Sony Music), działamy na serio, stanęliśmy do wyścigu. I chętnie się pościgamy".

Niestety z wyścigu nic nie wyszło, chyba zostali w blokach startowych. Płyta przeszła bez echa a Redsi zniknęłi ze sceny. Niedawno Olbrychski wydał całkiem niezłą solową płytę "Tatango", co podtrzymuje jego średnią , jedna płyta na dziesięć lat.



1. Berlin płonie
2. Jak dwa słońca
3. M
4. Ścieżka strachu
5. Instynkt
6. Tylko wybacz mi
7. R & R
8. Ból
9. Niki(m)
10. Nepal
11. Dalej jest tylko świetlisty szlak w otchłań prawdy, która jest jaką jest

http://rapidshare.com/files/235022499/Reds-Berlin.rar


P.s
gLan dzięki za Berlin

sobota, 16 maja 2009

Lipiński solo

Album nagrany dla BMG Poland, nie spełniona zapowiedź narodzin "solowego Lipińskiego"(kolejne interpretacje utworów Tiltu), zdaniem samego artysty był przedsięwzięciem szczególnym.
"Traktuję tę płytę eksperymentalnie, jako sprawdzenie awangardowych pomysłów na nagrywanie. To nigdy nie miała być płyta komercyjna".
Tytułowa piosenka albumu "Nie pytaj mnie" może nie tylko przypomnieć "Psy 2", lecz jest także przypomnieniem tego co w rockowych poczynaniach Lipińskiego najbardzeiej charakterystyczne. To taka prosta ,transowa rzecz , z partią gitarową, mocno osadzona w rockowej tradycji. W ogóle tym razem interesuje artystę rock w klimacie lat sześćdziesiątych, także tego rodzaju jest brzmienie niektórych utworów. Lipiński nawet jakby robi ukłon w stronę Jima Morrisona (Nie bój się, to się skończy źle) czy Dylana (Czuję się źle). Ma to być odświerzony Lipiński - Bardziej akustyczny ,bardziej balladowy, ale i trochę "stary" : proponuje nowe wersje piosenek które kiedyś nagrał z Tiltem. "Runął już ostatni mur " jest tu nieco onirycznej wersji, "Rzeka miłości" w folkowo-psychodelicznej. Lipiński nie byłby sobą gdyby niemal przy każdej okazji nie próbował hipnotyzować słuchacza swoją muzyką. Gotów jest powtarzać jedną frazę do upadłego, choć ma wokół siebie sprawnych muzyków. A tekstowo to rock spod znaku prostych prawd.


Prawie Unplugged - Tomek Lipiński: Nie pytaj mnie





Nie pytaj mnie (1994)



http://rapidshare.com/files/233713374/Tomek_Lipinski-Nie_pytaj_mnie.rar


P.S
Recenzja została napisana przez Wiesława Królikowskiego.
Płytę podesłał gLan (i nie tylko tę, kilka innych trudnodostępnych również), dzięki.



czwartek, 14 maja 2009

Pomóżcie jeśli możecie


Witam.

Zajmuję się oficjalną stroną zespołu Closterkeller (www.closterkeller.pl). Piszę do pana z prośba o pomoc w dotarciu do materiałów związanych z zespołem (a także innymi projektami, w których uczestniczyła Anja Orthodox, takich jak np. Pornografia czy Delator). Chcemy, aby strona zespołu była jak najbogatsza w materiały archiwalne (obecnie pracujemy m.in. nad szczegółowym archiwum koncertowym). Interesują mnie wszelkie, nawet najbardziej szczegółowe materiały - zdjęcia, nagrania, pamiątki, ale też np. terminy koncertów i inne informacje, które mogłyby wzbogacić stronę. Byłem na blogu http://musicblog-piotrk.blogspot.com/ i jestem pod wielkim wrażeniem!

Pozdrawiam Paweł


Jeśli możecie pomóc w jakiś sposób, piszcie pod adres pawel@closterkeller.pl albo na mój adres .

środa, 13 maja 2009

Post Regiment

Zespół powstał w 1986 roku w Warszawie i w ciągu kilkunastu lat istnienia stał się legendą polskiego punk rockowego podziemia. Założycielami grupy byli Jarek "Smok" Smak (git, voc), Rafał "Rolf" Biskup (bas, voc) i Darek "Tolek" Grącki (voc). Wkrótce dołączył do nich Maksymilian "Max" Gralewicz (dr) i już w czteroosobowym składzie zadebiutowali na festiwalu Poza Kontrolą w Warszawie w 1987 roku.


W roku następnym emigruje z kraju Tolek, a trio rozrasta sie do kwintetu po przyjściu Dominiki "Niki" Domczyk (voc) i Janka Cybulskiego (git). Swoje pierwsze demo nagrywają za własne pieniądze z poczatkiem 1988 roku w studio Izabelin. Stawka była taka że pieniędzy wystarczyło tylko na 4 godziny nagrań. Dlatego wszystkie utwory były nagrywane na żywo. W 1991 roku pod okiem Roberta Brylewskiego nagrywają materiał na pierwszą płyte która ukazuje się rok później i do dzisiaj jest uznawana za jedną z najlepszych płyt w historii polskiej niezależnej sceny hardcore/punk. Połączyli na niej umiejętnie melodyjne granie z hardcorową ścianą dźwięków (trochę a'la Armia), doprawiając oryginalnymi tekstami i świetnym wokalem Niki (bez wątpienia najorginalniejszy żeński głos polskiego punk'a). Grupa zdobywa uznanie i wprowadza powiew świeżego powietrza na dość dusznej wówczas scenie niezależnej.
W wywiadzie dla Brum ,gitarzysta grupy Jarek Smak tak określił ich credo:
"Czujemy się niezależni i tacy zamierzamy pozostać...Nigdy nie chcieliśmy być zespołem reklamowanym...Określenia stylistyczne są wymysłem dziennikarzy. My robimy to co czujemy...Solidaryzujemy się z ruchami anarchistycznymi, popieramy antynazizm i wszelkie partie ekologiczne, autentycznie walczące o dobra Ziemi".

Post Regiment zdobywa rozgłos, daje dużo koncertów w kraju (m.in Jarocin 92) i zagranicą powiekszając grono swoich wielbicieli. Kolejne płyty zespołu "Czarzły" (1996) i "Tragedia wg. Post Regiment" (1998) zaprzeczyły zasadzie, że punkowcy wraz z wiekiem łagodnieją. Właściwie to dziwna sprawa z tą grupą , zaczynali od post punkowych-zimnofalowych klimatów (niektóre nagrania demo mają nawet popową oprawę), poprzez melodyjny punk rock , po dość agresywny hardcore punk . "Czarzły" przypominał "Post Regiment" pod względami temperamentu i spontaniczności, różnił się zas mniejszą dbałością o stronę melodyczną utworów. Teskty zespołu stawały się coraz bardziej dosadne i zaangażowane społecznie. Równocześnie ewoluowała muzyka, którą na ostatniej płycie można określić jako czystej wody trash punk. Po nagraniu płyty "Tragedia wg. Post Regiment" grupa zawiesiła dzałalność. Smok udzielał się w Falarek Band i pracował jako realizator dźwięku (w studiu Złota Skała Roberta Brylewskiego i w studiu w Sulejówku Winicjusza Chrósta), natomiast Max i Rolf udzielali się w efemerycznej formacji Marysia (ten pierwszy był też prezenterem radiowym). "Nika" zaśpiewała na płycie Dezertera " Ile procent duszy ". Grupa od czasu do czasu daje pojedyńcze koncerty.


Post Regiment (1992)


http://rapidshare.com/files/136299514/Post_Regiment_-_Post_Regiment.rar.html


Czarzły (1996)


http://rapidshare.com/files/135840854/Post_regiment__czarzly.rar.html


Tragedia wg. Post Regiment (1997)


http://rapidshare.com/files/135844132/post_regiment_tragedia_wg_post_regiment.rar.html

piątek, 8 maja 2009

Skandal


Dzisiaj mija kolejna rocznica śmierci Dariusza Hajna bardziej znanego jako "Skandal". Był pierwszym wokalistą legendy polskiego punk rocka ,Dezertera. Postać już nieco zapomniana ale na tyle barwna i ważna dla polskiego rocka, że warto o niej pamiętać. Dołączył do grupy pod koniec 1981 roku gdy działali jeszcze pod nazwą SS-20. Tak początki współpracy opisuje Krzysztof Grabowski :

"Założyliśmy zespół w jednej klasie: ja, Robert i Stepa. Mieliśmy jakieś próby i doszliśmy do wniosku że warto by mieć wokalistę. I był taki jeden co nieźle wyglądał i słyszeliśmy o nim że gdzieś tam śpiewał... No i zaproponowaliśmy Skandalowi żeby dołączył do nas... Jemu spodobało się jak gramy , nam jaki ma głos... Wniósł dużą dawkę dzikiej energii. My byliśmy spokojnymi chłopcami ,a on niezłym świrem".

Jego silna osobowość i sceniczna charyzma odcisnąła swoje piętno na pierwszym okresie działalności Dezertera. Nie posiadał jakiegoś nadzwyczajnego głosu ale sposób w jaki wykonywał utwory, agresywny i naturalny,sprawiał że jego interpretacje były wiarygodne i przemawiały z ogromną siła do młodej , zbuntowanej publiczności (nie tylko tej dla której punk był stylem życia). Był autentycznym głosem tej części pokolenia urodzonego w polowie lat sześćdziesiątych, dla którego nieważne były pieniadze i kariera. Był symbolem punkowej rewolty. Nie bał sie wykrzyczeć, tego o czym zabroniono mowić i co grupy z ówczesnego topu nawet nie probowały podejmować . Był osobą bardzo inteligentną,a zarazem bezkompromisową, tak na scenie jak i poza nią. Potrafił zapanować nad emocjami i uspokoić tłum, być może unikając tragedii, gdy podczas Jarocina 84 atmosfera była tak napięta, że prawie wyszła się z pod kontroli organizatorów.



Oto jak ten jeden z najbardziej pamiętnych koncertów w historii polskiego rocka wspominają Dezerterzy :

"Było cholernie gorąco, susza, 30 stopni. Duża scena była na stadionie. Murawa zmieniła się w klepisko, z którego unosiły się kłęby kurzu. Przy 20 tysiącach ludzi nie dało się oddychać. Przed wyjściem na scene powiedziałem Skandalowi, żeby poprosił przez mikrofon strażaków, by polali płytę wodą, bo nie damy rady zaśpiewać. Organizatorzy odpowiedizeli nam zza konsolety żebyśmy spierdalali. "Albo gracie, albo won ze sceny!". Skandal na to: "Jak wy traktujecie ludzi?". Cały stadion zawrzał. Organizatorzy wyłączyli nam mikrofony. Publiczność dostała szału. Zaczęli rzucać ziemią w konsoletę. Wystarczyłaby iskra, by cały ten Jarocin poszedł z dymem. Przyleciał główny organizator festiwalu Walter Chełstowski. Nie widział całej akcji, bo był w hotelu. Wkurwiliśmy się strasznie. W końcu w odsłuchu usłyszalem: "Jeśli zaraz, gnoje nie zaczniecie grać, to wejdzie tu kilka tysięcy zomowców, którzy stoją teraz w lesie". Nie wiem, kto to do nas powiedział. Nie chcę zgadywać. Napięcie trwało z pół godziny. W końcu zdecydowaliśmy się zagrać. Nie wiem, co by się stało gdybyśmy nie zaczęli. Po koncercie przyszedł do nas roztrzęsiony Chełstowski z jakimś gorylem. Mówi: "Koncert był zajebisty, ale kurwa nie chcę was znać" Na to Skandal: "Spierdalaj zgredzie, to wszystko wasza wina". Zrobiła się awantura. "Pobijesz mnie ze swoim gorylem, palancie" - krzyczał Skandal. To był ostani raz, kiedy wystapiliśmy w Jarocinie organizowanym przez Waltera".

Polano w końcu niedużą ilością wody nie tyle płytę stadionu co punkowe załogi zgromadzone pod sceną a i sam Skandal polewał publikę podczas koncertu. W czasie tej przerwy wyłączono główne nagłośnienie a działały tylko odgłosy na scenie. Stojąc blisko sceny słyszałem jak organizatorzy argumentowali, że między scena a konsoletą zakopane są kable elektryczne i nagłośnieniowe i polanie wodą może grozić porażeniem prądem. Po wznowieniu koncertu publika oszalała a Dezerter kontynuował swój happening, czytając ze sceny komiksy o Hansie Klossie, co odebraliśmy jako manifest pacyfistyczny i jawną krytykę stanu wojennego . Uczestnicząc w tym koncercie wiedziałem, że uczestniczę w czymś niezwykłym, czuło się to w powietrzu. Jeden z najlepszych i najdramatyczniejszych koncertów na jakich byłem.




Rok później więzy pomiędzy Skandalem a resztą grupy zaczęły się rozluźniać. Zdarzało się, że nie pojawiał się na próbach i rolę wokalisty zaczął przejmować Robert Matera. Ostatni koncert Skandala z Dezerterem odbył się w Szczecinie na początku 1986 roku. Nie odszedł nagle, to było rozłożone w czasie, zaczął znikać aż wkońcu zniknął na dobre. Różnie mówiono na temat jego dezercji; a to że po urodzeniu córki, chciał więcej czasu poświęcić rodzinie , a to że coraz bardziej pogrążał się w narkotykowym uzależnieniu.


W lutym 1988 roku na łamach "Non Stop"-u Skandal opowiadał o przyczynach odejścia z Dezertera .
"Najważiejszym - brak satysfakcji z tego co robiłem. Do pewnego czasu było to bardzo w porządku. Ale później zacząłem dostrzegać jak silne jest oddziaływanie na ludzi poprzez zachowanie, słowa itd. Kiedy mówię o sprawach które są ciemna strona życia, to jednocześnie mocno je kreuję. Jeżeli przekonuję kogoś, że wszystko jest takie a nie inne a ten ktoś w to wierzy, to bardzo istotne jest to o czym mówię".


O punk rocku
"To jest tylko forma, której można używać, choćby po to żeby było wiadomo o czym się mówi. Nie czuję się z tym specjalnie zawiązany, ale jeśli ktoś mnie nazywa punkiem to nie ma problemu. Kiedyś wydawalo mi się, że to dobry sposób na zmianę rzeczywistości - poprzez to co się robi , co się mówi. Sposób który wykracza poza barierę pewnej sztuczności, typu: grzeczne zachowanie, uczesanie...Byłem bezpośrednio zaangażowany w to co robiłem i możliwe że nie wyglądało to subtelnie i delikatnie".

O przyszłości:
"Chciałbym zrobić coś co przynosi jakąś korzyść ,co pomaga innym.Być może będzie to robota na scenie. Mam przyjaciół z którymi przymierzam się do założenia pożądnego składu, ale dochodzą jeszcze warunki zewnętrzne typu - instrumenty, sprzęt nagłaśniający, miejsce do prób...Ostatnio gram w domu na gitarze basowej. Nie jestem przywiązany do bycia kimś na scenie. Nigdy nie liczyłem na to, że będę żył z grania. Nie jestem więc ani smutny ani zazdrosny że inni to robią. Jeśli założę zespół, to raczej nie będziemy grać wielu koncertów".


Nie zagrał żadnego, grupa nie powstała a Skandal zmarł 8 maja 1995 roku. To jak zmarł, owiane jest mgięłka tajemnicy i do końca nie jest jasne. Jedni mówią, że przegrał walkę z narkotykami, inni że został pobity przez policję, co było pośrednią przyczyną śmierci.

Pozostala muzyka i legenda.

Jeszcze żywy człowiek (1984)


http://rapidshare.com/files/30177992/Dezerter_-_Jarocin_84.Upload_by_Leq_.rar


Izolacja (1985)


http://rapidshare.com/files/43058586/Dezerter_-__1985__Izolacja.rar


Wiecej Dezertera tu :
http://musicblog-piotrk.blogspot.com/2007/09/anarchia-w-gowie-to-pocztek-wzywolenia.html



sobota, 2 maja 2009

The Days

O tej grupie przypomniał mi jeden z stałych czytelników, pomagający mi również, podrzucając płytki których nie mam. Tę płytę akurat miałem, ale gdy postanowiłem sobie ją przypomnieć, nie mogłem jej odnaleźć. I tu znowu pomoc okazała się nieodzowna. Przyznam się, że o grupie wiem niewiele a i w necie prawie nic o nich znaleźć nie można, no ale coś tam wykopałem.
Początków istnienia grupy można doszukać się w 1989 roku, kiedy to grupa muzyków pod wodzą Grzegorza Porowskiego rozpoczęła wspólne granie. Było to na tyle niezobowiązujące, że Porowski równolegle działał w grupie Dum Dum ,Piotra Banacha późniejszego lidera Hey. W pierwszej połowie lat 90-tych Izabelin Studio mocno promowało wykonawców ze swojej "stajni" (Hey, Firebirds, Big Day, Wilki, Bartosiewicz, Kowalska) w tym między innymi, The Days. Mieli zostać jedną z gwiazd firmy a wydany w 1993 roku album "Mr.Right" miał być początkiem wielkiej kariery. W wywiadach (podobno bo żadnego nie czytałem) wokalista Grzegorz Porowski jawił się jako tajemnicza, charyzmatyczna i pewna siebie postać. Obok niego zespół tworzyli : Marcin Macuk (bass), Daniel Macuk (gitara), Dariusz Kurman (gitara), Lech Grochala (perkusja) i Piotr Ostrowski (klawisze). Muzyka zawartej na płycie nie da jednoznacznie zaszufladkować; to mieszanka różnych stylów muzycznych z wyraźnym piętnem grunge'u i dynamicznego, hardrockowego brzmienia a czasami ocierająca się o brzmienie ala U2( a nawet zaryzykował bym stwierdzenie ala Ziyo) . Płyta moim zdaniem była dobra ,ciekawa i warta posłuchania. Pomino tego kariery jednak nie zrobili , drugi materiał "Disharmonic burger kill" ( którego nigdy nie słyszałem) ukazał się już tylko na kasecie w 1994 roku. Rok później grupa zniknęła . Ale to były lata kiedy królowała w kraju heyomania i chcąc czy nie chcąc zmiatała z drogi wszelką konkurencję .



Mr. Right (1993)


1.Mr. Right
2.Blagoye
3.On The Road
.Kathmandu
5.Jesteś
6.Floe
7.Nie ma takich chwil
8.Born To Be Wild(Steppenwolf)
9.Sex Drugs & Music
10.Jamaladen
11.Zabawka
12.Bliżej nieba
13.Nesta
14.Misery
15.Hej Ty
16.Persephony(Cocteau Twins)



Disharmonic burger kill (1994)


1.Ciało
2.By Zabić
3.Mandinka
4.Dzień, W Którym Czekałem Na Jezusa
5.Ona
6.Historia Rzeczywiście Ludzka
7.Jej Czas
8.Śnieg
9.Nikt Tu Nie Rodzi Się Żywy
10.Disharmonica
Dzięki Piotyr2, po raz kolejny