
O grupie nie wiem prawie nic (tyle co można znaleźć w sieci), nigdy nie byłem na ich koncercie a płyta wpadła mi w ręce w te wakacje i mimo mojego podeszłego wieku, rozbujała mnie nieźle. Muzyka którą grają nie każdemu przypadnie do gustu, dwadzieścia parę lat temu określano ją mianem heavy metal a dzisiaj jest już tyle różnych określeń, że za tym nie nadążam. Czasami lubię posłuchać czegoś po czym ma się ochotę odrąbać kurze łeb albo indykowi, co myśli o niedzieli. Krótko mówiąc młodzież łoi i "drze mordę" aż miło, ale posiada przy tym niemałe umiejętności instrumentalne.Płyta mnie zaintrygowała i słuchałem jej już kilka razy z nieukrywaną przyjemnością, polecam wszystkim miłośnikom "mocnego uderzenia".
Recenzja ze strony rockmetal.pl
"O nowej płycie Totem wiedziałem, że będzie dobra, jeszcze zanim ją przesłuchałem, lecz nie spodziewałem się, iż zrobi na mnie aż takie wrażenie! "Day Before The End" powala słuchacza od samego początku, a z każdą kolejną nutą jest coraz lepiej. Aż trudno uwierzyć, że album ten został nagrany i wyprodukowany nad Wisłą. Brzmieniowo jest on doskonały! ZED Studio zdecydowanie deklasuje swoich konkurentów w polskiej branży muzycznej. No ale wróćmy do muzyki - bo jest do czego! Totem może nie zaskakuje nas oryginalnością (lecz kto dzisiaj to tak naprawdę robi?) bo thrash-death preferowany przez zespół do zbytnio nowatorskich gatunków nie należy - ale swoją klasą na pewno! Przez długi czas starałem się znaleźć na tej płycie jakieś minusy. Bezskutecznie. Aczkolwiek, jako że zrzęda ze mnie okropna, to się przyczepie. Do wokali i solówek. Gardła mamy tutaj niby dwa a głos jakby jeden. Często miałem problem z rozróżnieniem czy w danym momencie słyszę Weronikę czy Aumana (poza czystymi partiami - ale tych tutaj niewiele). A solówkom w moim mniemaniu brakuje tego "czegoś". Jakiegoś polotu, tego co by skłaniało słuchacza do zatrzymania płyty i przewinięcia z powrotem aby usłyszeć te dźwięki jeszcze raz. To jednak tylko moje odczucia i czepialstwo bo ogólnie rzecz ujmując, płycie nie brakuje niczego - jest kop, są niegłupie riffy i technika ale jest też i melodia. Moimi zdecydowanymi faworytami są "Thrash The South" oraz utwór tytułowy i bardzo klimatyczny "For". Plusem jest też długość płyty, która zanim zacznie nużyć, kończy się, i z przyjemnością odtwarzamy ja raz jeszcze. Totem udowadnia, że polska scena rośnie w siłę i jeśli nie przestanie wydawać na świat więcej podobnych produkcji to spokojnie będziemy mogli pod tym względem konkurować z Niemcami czy Anglią."
Totem - Day Before The End

01. Day Before The End
02. The Race (P.O.C.B.F.E.O.O.M.)
03. Merry - Go - Round
04. Taste Of Life
05. Lost Dimension
06. Thrash The South
07. For
Ssaki jako zjawisko socjologiczno-dźwiękowe pojawiły się na Ziemi wiele tysiącleci temu. Ssaki jako zjawisko czysto muzyczne objawione zostały światu w Polsce w 1995 roku. Spotkanie wokalisty i basisty Marcina Sienickiego, gitarzysty Krzysztofa Ciepałowicza i perkusisty Arkadiusza L. okazało się być doniosłym momentem. Scena niezależna wzbogaciła się o kolejny, niepokorny element. Niepokorność w tym wypadku oznaczała całkowitą rezygnację z muzycznych reguł, sformalizowanych form przekazu treści dźwiękowej. Inaczej mówiąc, zespół nie narzucił sobie zbyt wielu ograniczeń, które miałyby wyznaczać Ssakom ramy gatunkowe.Początki działalności to oczywiście próby, szukanie własnego stylu, mnóstwo pomysłów i nadziei. Pierwsza weryfikacja to nagranie w studiu utworu "Więc", który znalazł się na debiutanckim materiale "Hydro". Zanim jeszcze doszło do rejestracji tego materiału do zespołu dołączył drugi gitarzysta Adam Traczyk. I właśnie kontrast brzmień gitar Adama i Krzyśka zdecydował o tym, jak ukształtowały się pierwsze nagrania Ssaków. Na wydanej w 97 roku przez QQRYQ kasecie krzyżowały się klasyczne, bluesrockowe brzmienia z noise’owymi dystorcjami i poszarpanymi aranżacjami. Nieprzewidywalność kompozycyjna Ssaków uwydatniała się w dużym eklektyzmie utworów - obok monumentalnej "Nowej Ery", z podniosłym solem gitary, pojawia się czysto rockandrollowy (choć mowa o rock’n’rollu lat 90) kawałek, zatytułowany, nomen omen - "Rock'N'Roll". Obok nieco nowojorskiego (HC rules!!) "Więc" mamy tu, wieńczący całość, jedenastominutowy "Mazurski", w którym miesza się wszystko - jazz, hardcore, eksperymentalne zagrywki, funk i Led Zeppelin. Bazę stanowią nieubłagane, motoryczne kanonady Arka, będącego od samego początku „bardzo głośnym” perkusistą. Nad wszystkim unoszą się, często kontrastowo miękkie, melodyjne wokale Marcina.Ważnym elementem są teksty Marcina - opierające się schematom, operujące niedomówieniami i pozostawiające dużo miejsca do własnej interpretacji. Trudny do sklasyfikowania materiał był również trudny do wstawienia w koncertową ramówkę - nie wiadomo było z kim tak naprawdę Ssaki mogłyby zagrać koncerty. Zespół wystąpił na wielu mniejszych i większych imprezach, grając m.in z Dezerterem, Something Like Elvis, Starymi Singersami i wieloma innymi, mniej lub bardziej znanymi, zespołami. W międzyczasie uległ zmianie skład - odszedł gitarzysta Krzysiek. 





