O Marku Jackowskim napisano już tyle że nie miało by sensu opisywanie jego muzycznej kariery bo wszystko można znaleźć po kilku kliknięciach myszką. Dlatego poszukałem trochę w gazetkach i znalazłem ciekawy wywiad z Jackiem z 1986 roku , myślę że Was zainteresuje mimo że dotyczy Maanamu. Co ciekawe, jeśli 25 lat temu mówiono o nim jak o rockowym weteranie, to co można powiedzieć o nim dzisiaj ?
No.1 (1994)
1. Słodka jest miłość
2. W taki dzień
3. Bywają dni
4. Nie chodź w ulice
5. Błękitne fale dunaju
6. Tango prawdziwej miłości
7. Jest tyle pięknych rzeczy
8. XXI wiek (Wojen już nie będzie)
9. Anioł, który nas prowadzi
10. Tango prawdziwej miłości (wersja instrumentalna)
11. Nie chodź w ulice (playback)
11 komentarzy:
historia pokazala, ze wielu waznym muzykom na polskiej rockowej tylko w parze z innym udalo sie stworzyc cos na prawde wyjatkowego. W pojedynke to nawet nie polowa calosci.
Kora-Jackowski
Panasewicz-Borysewicz
Ostrowska-Strozniak
Piekarczyk-Nowak
Brylewski-Lipinski
Markowski-Holdys
Cugowski-Lipko
Interesante...
Co do Markowskiego i Hołdysa to się nie zgodzę. Perfect po odejściu Hołdysa wydał kilka znakomitych płyt, a projekt z Sygitowiczem to w ogóle miodzio.
Z drugiej strony w solowym projekcie Hołdysa brakuje Grzesia ;-) a i jeszcze Olewicza.
Z teza gLana mozna sie zgodzic, z majacymi ja udowodnic przykladami, absolutnie nie.
Nie bylo by Maanamu bez Marka Jackowskiego, baaa nie bylo by Kory bez Marka Jackowskiego. To on uratowal te pozbawiona wyksztalcenia i rockowej duszy corke krakowskich urzedasow, zeniac sie z nia i zapraszajac do swiata rockmenow. To on skomponowal zdecydowana wiekszosc repertuaru grupy Maanam. Rowniez jego dwie solowe plyty to dojrzala muzyka, bez fajerwerkow ale o solidnych podstawach. Zostanie po nim mnostwo wspanialych rockowych utworow, ktore pozbawione melodii zamienily by sie w kupke tracacych grafomania i egzaltacja tekscikow.
Z teza gLana mozna sie zgodzic, z majacymi ja udowodnic przykladami, absolutnie nie.
Nie bylo by Maanamu bez Marka Jackowskiego, baaa nie bylo by Kory bez Marka Jackowskiego. To on "wynalazl" te pozbawiona wyksztalcenia i oglady corke krakowskich urzedasow zeniac sie z nia i zapraszajac do Maanamu. To on skomponowal zdecydowana wiekszosc repertuaru grupy Maanam. Rowniez jego dwie solowe plyty to dojrzala muzyka, bez fajerwerkow ale o solidnych podstawach. Zostanie po nim mnostwo wspanialych rockowych utworow, ktore pozbawione Markowych melodii i rytmow zamienily by sie w kupke tracacych grafomania i egzaltacja tekscikow fajansiarki rzekomo molestowanej seksualnie przez ksiedza.
Ciekawe co takiego interesującego w tej parze, stworzył ten pierwszy,
Panasewicz-Borysewicz, przecież to kukiełka była.
A w tym duecie "Cugowski-Lipko". Ten drugi sporo przebojów napisał, bez tego pierwszego, dla kilku pań.
Tutaj również, ten drugie, bez Markowskiego, kilka ciekawych rzeczy napisał, równie dobrych.
"Brylewski-Lipiński" a w tej parze, ich dokonania, z osobna są równie
ciekawe jak razem
A solowe dokonania JAckowskiego bardzo lubię. Chociaż ostatni jego projekt to ciekawy tylko w połowie.
Co do Markowskiego i Hołdysa to się nie zgodzę. Perfect po odejściu Hołdysa wydał kilka znakomitych płyt
Takie one znakomite jak ja piękny i młody. :-)
Wystarczy spojrzeć na płyty live które nagrali, tak nie przymierzając 3/4 repertuaru stanowią nagrania z okresu z Hołdysem.
" Chociaż ostatni jego projekt to ciekawy tylko w połowie ".. przeciez ja wlasnie o tym pisalem..
Nie musisz byc zawsze na "nie", nawet jesli masz podobne zdanie.
W moim bardzo subiektywnym odczuciu, jedynie Brylewski bez Lipinskiego trzyma(l) sie dobrze. Cala reszta bez drugiej polowy jakos nijako rozplywa sie w tym calym muzycznym biznesie. Raz posluchac i odlozyc.
To ciekawa sprawa, pewnie wymagająca dużo więcej miejsca niż ten komentarz. Jacy artyści, którzy odnieśli pierwsze duże sukcesy w zespole, odnieśli później sukces, jako wykonawcy solowi.
I co to w ogóle znaczy sukces?
Przyjmijmy, że sukces to znaczy zdobyta popularność, jako wykonawca solowy, dziś po latach kojarzony z solowymi nagraniami.
Nikt z wyżej wymienionych z twojego zestawu takiego sukcesu nie odniósł. I tutaj muszę zgodzić się z twoją tezą. Chociaż z drugiej strony, często były to płyty, równie dobre, jak nie lepsze, mimo że nie zdobyły uznania i popularności.
Nie zawsze jednak tak działo się.
Ot choćby, Lech Janerka. A z innej bajki. Krzysztof Krawczyk, Jacek Lech, Alicja Majewska
Solowy Jackowski, z dwóch płyty tu przypominanych to artysta który gra dla swoich rówieśników, czyli 50 latków. Jak te płyty ukazały się, to nie do końca mi się podobały. Dziś bardzo mi się podobają. Melodyjne, czasem ckliwe, czasem sentymentalne granie, ale szczere, mnie to przekonuje.
Trzeba też wiedzieć, że w tym czasie Jackowski wychodził z alkoholowego bagna. A było to dno kompletne.Stoczył się tak bardzo, że żul to dość łagodne określenie na taki stan.
Zakochał się w jednej ze swoich fanek (historia jak z bajki) założył rodzinę. Wyszedł na prostą.
I ten optymizm tu słychać.
Prześlij komentarz