środa, 3 września 2008

Posłuchaj to do Ciebie

O Kulcie napisano już tyle, że nie miałoby większego sensu przepisywanie ich biografii na nowo. Poza tym jest ciągle w sprzedaży książka biograficzna napisana przez Leszka Gnoińskiego a zatytuowana "Kult Kazika", gdzie można wszystko znaleźć. A jeśli nie macie dostępu do książki to pozostają strony internetowe Kultu (http://www.kult.art.pl/ ) i Kazika (http://www.staszewski.art.pl/ ) na których też jest sporo wiadomości. No ale było nie było, coś muszę napisać. Chyba nie ma w Polsce osoby interesującej się muzyką która by nie znała grupy Kult a jeśli taka istnieje, musi to być jakiś współczesny Robinson Crusoe. Jak ktoś gdzieś mądrze napisał, jest to jeden z najważniejszych i najpopularniejszych polskich zespołów rockowych, który początkowy status popularnej grupy alternatywnej, bez szkody dla swej wiarygodności zamienił na status gwiazdy nurtu oficjalnego. Kult stworzył własny styl, łącząc ekspresję punku z minimalizmem nowej fali, a potem jeszcze z psychodelią, hard rockiem oraz miejskim folklorem. To chyba jedyna polska grupa rockowa, której grono wielbicieli to cały przekrój wiekowy, od przedszkolaków do emetytów. Ja miałem to szczęście że dorastałem wraz z ich muzyką i mam nadzieje że się z nią również zestarzeje. Po raz pierwszy z nazwą Kult zetknąłem się podczas jarocińskiego festiwalu w 1983 roku. Na polu namiotwym które było urządzone na najzwyklejszym ściernisku, na jednym z namiotów rozbitym niedaleko naszego, białą pastą do zębów wypisane były nazwy zespołów. Obok TZN Xenna, Kryzys, Lalki Kaliguli, Płonąca żyrafa, Deadlock i SS-20, widniał napis KULT. Po paru dniach od mieszkańców namiotu dowiedzieliśmy się, że to warszawska grupa nowofalowa. W 1985 roku usłyszałem ich pierwszy utwór w Rozgłośni Harcerskiej, a w 1986 roku zobaczyłem ich pierwszy raz na żywo podczas Jarocina. Potem bywałem na ich koncertach kilkakrotnie, ostatni raz w 2002 roku w Krakowie. Najbardziej w pamięci utkwił mi koncert z 18 maja 1988 roku który odbył się w studenckim klubie "Pod Przewiązką" w Krakowie, a to z tego względu że, po pierwsze nabyłem tam ich drugą płytę "Posłuchaj to do Ciebie" wydaną przez Klub Płytowy RAZEM, po drugie miałem okazję porozmawiać z muzykami po ich występie. Mam tę płytę do dzisiaj, ozdobioną autografami (patrz poniżej) członków Kultu i datą koncertu. Dopiero z książki "Kult Kazika" dowiedziałem się, że nie dostali pieniędzy za jej nagranie, tylko po 150 szt. płyt każdy, jako zapłatę. Był to jeden z ostatnich koncertów przed zawieszeniem działalności i wyjazdem Kazika do Anglii , jako suport wystąpiła debiutująca wtedy grupa "Kremlowskie Kuranty". Pierwszym utworem Kultu nagranym w profesjonalnym studiu w kwietniu 1985 roku, była "Piosenka młodych wioślarzy" umieszczona na tonpressowskiej składance "Jeszcze młodsza generacja".






Piotr Wieteska tak wspomina perypetie z rejestracją tego utworu:
W Toruniu portierka wydała klucz do naszego pokoju hotelowego złodziejowi, który bez przeszkód wyniósł pożyczonego przeze mnie Ibaneza. Gitara kosztowała 100.000 złotych, żebym mógł zwrócić pieniądze, zespół zrzekł się na moje konto pieniędzy za nagrany utwór.
Tonpress płacił od długości, więc wydłużaliśmy kawałek jak się dało. Stąd wzięło się "ojojojoj", które wymyślił Janek Grudziński. Jednak nawet i to nie starczyło na spłacenie gitary - dostaliśmy tylko 45 tysięcy. 20 pożyczyła mi mama Kazika ale żeby zdobyć całe 100 tysięcy, musiałem przez pół roku pracować w firmie polonijnej.
Utwór staje się wielkim przebojem a telewizja polska bez zgody grupy robi to niego teledysk.Rok później nagrywają dla Tonpresu singla z piosenkami "Piloci" i "Do Ani" wydanego w tym samym roku w ilości 1800 sztuk. "Do Ani" wędruje na szczyty Listy Przebojów Programu III a w mediach pojawiają się zarzuty o plagiat, ponieważ linia basu przypomina nieco tę z przewodniego tematu filmu "Różowa Pantera".Pomimo tego utwór pozostaje tam 29 tygodni. Zaowocowało to kontraktem na nagranie płyty dla firmy Polton. Nagrania zrealizowano we wrześniu w studiu CCS Chełstowskiego. Kazik wspomina :
"Pierwszy album jest kiepski ale mam do niego spory sentyment, ponieważ był to nasz pierwszy longplay i są na nim ówczesne sztandarowe piosenki, z wyjątkiem oczywiście tych zatrzymanych w cenzurze. Jeśli chodzi o realizacje, zaważyły dwie rzecz: myśmy zawalili w 40 procentach, a resztę ponosi realizaror dźwięku. Przystąpiliśmy do nagrywania tej płyty jak do singla, czyli na próbie zapisaliśmy na kartce jak ma wszystko wyglądać, wszystkie pomysły, co jest kompletną paranoją.Z płyty tylko w "Konsumencie" nic bym nie zmienił, nie jest również zła "Krew Boga" i może "Mędracy". Pierwszy dzień nagrań straciliśmy na przepychanie, bo chciano nam wsadzić elektryczną perkusję. Z realizatorem, Wojciechem Przybylskim, było zero kontaktu. On maszych pomysłów w ogóle nie przyjmował, miał swoją koncepcję zrobienia chropowatej, "brudnej" płyty. Zrobił to po swojemu .
Z drugiego albumu jestem zadowolony. Zasadniczo na tę płytę były nagrane numery, które nie zmieściły się na pierwszą, względnie jakieś starsze. I są niby gorsze, ale przez to, że zostały dobrze zrobione cały album jest o wiele lepszy. Przecież przez tych kilka miesięcy od pierwszej płyty nie zrobiliśmy jakiś kolosalnych postępów. Robiła go ekipa "tonpressowska" i ze względu na wcześniejszą współpracę były już między nami układy koleżeńskie. Nasze sugestie były brane pod uwagę i super płyta wyszła. Do dziś jej słucham i do dziś mi się podoba".

Druga płyta została nagrana w styczniu 1987 roku w studiu na Wawrzyszewie dla Klubu Płytowego "Razem". W "Magazynie Muzycznym" Adam Halber napisał:
"Oto jedenaście utworów grupy, która na koncertach jest genialna lub beznadziejna,
której lider przyznaje, że on i jego koledzy nie bardzo umieją grać. Akurat !!! To jedna z lepszych płyt jakie nagrano w ostatnich latach". Po tej sesji nagraniowej doszło w Kulcie do zmian personalnych i zespół zaczął odkrywać dla siebie muzykę psychodeliczną przełomu lat 60-tych i 70-tych. Już na festiwalu w Jarocinie87 ,koncert Kultu nabrał jednoznacznie psychodelicznych barw, również w wyglądzie muzyków. Na początku 1988 roku firma Polton zadowolona ze sprzedarzy pierwszej płyty, zaproponowała grupie nagranie kolejnej, wyznaczając termin jej realizacji na luty. Sesja w poznańskim studiu "Giełda" trwała dwa tygodnie. Kult zastał w Poznaniu pożądną konsolę, dużą salę i sporo ciekawych instrumentów,takich jak organy Hammonda, piano Fendera i różnego rodzaju instrumenty perkusyjne. Na drogę od basisty Izraela dostli woreczek marihuany, który wypalili w te dwa tygodnie. Ale jak mówią, jaranie odchodziło tylko po sesji, kiedy się wspominało co było źle, co trzeba poprawić i dla lepszego samopoczucia. Jak psychodelia to psychodelia. A w studio był przecież kolejny element tej psychodelii - organy Hammonda. Czyż można sobie wyobrazić wspanialszy przyrząd do wyrażania psychodelicznych fascynacji ? To był instrument który znalazł się w dobrym miejscu i bardzo dobrym czasie. W wyniku tego wszystkiego powstała płyta o niezwykłej urodzie, jedna z najpiękniejszych nie tylko lat 80-tych ale, ale również całego polskiego rocka.

Nadano jej tytuł "Spokojnie". To wyjątkowe połączenie punk rocka z muzyką zabarwioną psychodelią, gdzie obok siebie wspaniale współistnieją punkowe czady, ballady i utwory niemal epickie. "Spokojnie" nie ma słabych punktów, każda piosenka przyciąga świetnym tekstem i muzyką, którzch nastrój budują nie tylko wspomniane organy Hammonda, ale również tabla, wibrafon, harmonijka ustna, kontrabas. Największą popularność z albumu zdobył utwór "Arahja", opowieść inspirowana podziałem Berlina . Płyta ukazuje się dopiero w połowie 1989 roku. Do tego czasu Kazik zdążył ,jak już wcześniej pisałem, rozwiązać Kult ,wyjechać do Anglii, wrócić, i z nowymi muzykami rozpocząć nagrywanie nowej płyty. Ci nowi muzyczy to Piotr "Fala" Falkowski i Rafał Kwaśniewski (obaj nowi członkowie grupy grali wcześniej w warszawskiej formacji Sstil). W tym składzie Kult zrealizował album "Kaseta" - najbardziej hardrockowy w swej dyskografii, ale zawierający też kompozycje jeszcze z pierwszej połowy lat 80. "Czekając na królestwo j.h.w.h." i "Po co wolność". Druga z nich stała się następnym przebojem zespołu. Na płycie gościnnie zagrał gitarzysta Robert Sadowski (Deuter, później Houk, Kobong). Potem było jeszcze kilka zmian składu i kilka kolejnych mniej lub więcej udanych albumów. Kult ma się dobrze, gra do dzisiaj i każda nowa płyta jest z niecierpliwością oczekiwana przez ogromne rzesze fanów do których i ja się zaliczam a których przybywa z każdym rokiem. Kult jest w pewien sposób fenomenem na polskiej scenie rockowej, mimo że niezbyt lansowani w mediach, ciągle zapełniają sale koncertowe a słucha ich jak dobrze policzyć już trzecie pokolenie.


Kult (1987)


http://rapidshare.com/files/94442787/KULT_-_KULT__1986_.ZIP


Posłuchaj to do Ciebie (1987)


http://rapidshare.com/files/32405079/_1988__Pos_uchaj__To_Do_Ciebie_Lingual.rar

Spokojnie (1988)


Nowohuckie Centrum Kultury - Kraków 1986 (oficjalny bootleg)

01 - Krew Boga
02 - Gadka
03 - For Your Love
04 - Gadka
05 - Rozmyslania Wychowanka
06 - Gadka
07 - Wolnosc
08 - Gadka
09 - Everywhere I Go
10 - Polska11 - Gadka
12 - Medracy
13 - Gadka
14 - Odnawianie Restauracji
15 - Gadka
16 - Papiez Wielkiego Babilonu
17 - Gadka
18 - Mlodzi Warszawiacy
19 - Gadka

http://rapidshare.com/files/32340106/_1990__45-89.rar

poniedziałek, 1 września 2008

Stan Zvezda


Narodziny Zvezdy miały miejsce w 1983 roku na fali rozkwitu punk rocka.Przez trzy lata grupa jako jedna z wielu grających ten rodzaj muzyki, niczym szczególnym się nie wyróżnia.Często koncertuje, głównie w towarzystwie TZN Xenny. W 1984 roku występuje w Jarocinie, niestety bez powodzenia (tu mała próbka tego co grali). W grudniu 1986 roku do zespołu trafia wokalista znanej w warszawskim środowisku formacji New Dada Łofcy Dreduf, Jacek Milczarek, który staje się twórcą nowej orientacji muzycznej - psychobilly. Razem odnoszą sukces w Jarocinie w 1987 roku, zajmując czwarte miejsce w plebiscycie publiczności. Już jako gwiazda grają na "Róbrege" i "Poza Kontrolą" oraz w wielu klubach całego kraju. Na "Kontroli 87" Stan Zvezda występuje w nowym składzie w którym gra m.in. Krzysztof Banasik, muzyk Kultu, Armii, Izraela. Techniczna precyzja nowych instrumentalistów nie odbiera tej muzyce żywiołowości i gorąca, wciąż pełno w niej rozluźnienia, naturalności i pozytywnej energii.Walorem jej jest czerpanie ze sprawdzonych wzorów, starych ale ciągle niewyczerpanych źródeł, odwoływanie się do korzeni rocka i przedstawianie ich w nowej formie. Kompozycje stały się bardziej dojrzałe, rozbudowane aranżacyjnie. Orginalność idzie jednak w parze z sentymentem do przeszłości, gdyż brzmią w nich echa i gitarowe cytaty ze stylistyki punk. Niekwestionowaną osobowością zespołu jest jego wokalista, eksplodujący na scenie energią rockandrollowych wyładowań. Jak mówili sami muzycy :
Nasza muzyka wypływa m.in. ze znudzenia neurotycznym zawodzeniem punk-rockowców, depresyjnym nowofalowców oraz restauracyjnymi wibracjami rodzimych rastamanów. Rock'n'roll jest najlepszą muzyką, ma w sobie szczerość, siłę, polot, wariactwo. Dystansujemy się od wydumanych i nieprawdziwych założeń ideologicznych, ograniczając swój program do 3 x P - piwo, panienki, psycho.
Pod koniec 1988 roku zespól w składzie Jacek Milczarek (voc), Banan (b), Darek Korkosz (dr) i Andrzej Sagański (g) miał nagrać płytę dla Klubu Płytowego "Razem" ale jak to wtedy bywało, projekt nie doszedł do skutku i grupa przestała istnieć. W 2001 grupa Stan Zvezda reaktywowała się ,tego roku zdążyła zagrać całkiem pokaźną liczbę koncertów a w 2003 roku wydała płytę "Bal Szkieletów" na której znalazły się ich stare utwory w nowych wersjach i kilka coverów.



Bal Szkieletów


1.Psychoman
2.Dziki Zachód
3.Krew
4.Vampir
5.Idę Po Ulicy
6.Dziwny Gość
7.Tak Naprawdę
8.Ona To Lubi
9.Maszyna Czeka Już
10.Święty Szczyt
11.Misirlou
12.Harley
13.Ja Kocham Cię
14.Sex,Drugs & Rock'n'roll
15.Walkie Talkie
16.Król Fliperów
17.Walcz
18.Bal Szkieletów


P.s
Artykuł pochodzi z Magazynu Muzycznego i został napisany przez Kubę Wojewódzkiego

środa, 27 sierpnia 2008

Day Before The End


O grupie nie wiem prawie nic (tyle co można znaleźć w sieci), nigdy nie byłem na ich koncercie a płyta wpadła mi w ręce w te wakacje i mimo mojego podeszłego wieku, rozbujała mnie nieźle. Muzyka którą grają nie każdemu przypadnie do gustu, dwadzieścia parę lat temu określano ją mianem heavy metal a dzisiaj jest już tyle różnych określeń, że za tym nie nadążam. Czasami lubię posłuchać czegoś po czym ma się ochotę odrąbać kurze łeb albo indykowi, co myśli o niedzieli. Krótko mówiąc młodzież łoi i "drze mordę" aż miło, ale posiada przy tym niemałe umiejętności instrumentalne.Płyta mnie zaintrygowała i słuchałem jej już kilka razy z nieukrywaną przyjemnością, polecam wszystkim miłośnikom "mocnego uderzenia".


Recenzja ze strony rockmetal.pl

"O nowej płycie Totem wiedziałem, że będzie dobra, jeszcze zanim ją przesłuchałem, lecz nie spodziewałem się, iż zrobi na mnie aż takie wrażenie! "Day Before The End" powala słuchacza od samego początku, a z każdą kolejną nutą jest coraz lepiej. Aż trudno uwierzyć, że album ten został nagrany i wyprodukowany nad Wisłą. Brzmieniowo jest on doskonały! ZED Studio zdecydowanie deklasuje swoich konkurentów w polskiej branży muzycznej. No ale wróćmy do muzyki - bo jest do czego! Totem może nie zaskakuje nas oryginalnością (lecz kto dzisiaj to tak naprawdę robi?) bo thrash-death preferowany przez zespół do zbytnio nowatorskich gatunków nie należy - ale swoją klasą na pewno! Przez długi czas starałem się znaleźć na tej płycie jakieś minusy. Bezskutecznie. Aczkolwiek, jako że zrzęda ze mnie okropna, to się przyczepie. Do wokali i solówek. Gardła mamy tutaj niby dwa a głos jakby jeden. Często miałem problem z rozróżnieniem czy w danym momencie słyszę Weronikę czy Aumana (poza czystymi partiami - ale tych tutaj niewiele). A solówkom w moim mniemaniu brakuje tego "czegoś". Jakiegoś polotu, tego co by skłaniało słuchacza do zatrzymania płyty i przewinięcia z powrotem aby usłyszeć te dźwięki jeszcze raz. To jednak tylko moje odczucia i czepialstwo bo ogólnie rzecz ujmując, płycie nie brakuje niczego - jest kop, są niegłupie riffy i technika ale jest też i melodia. Moimi zdecydowanymi faworytami są "Thrash The South" oraz utwór tytułowy i bardzo klimatyczny "For". Plusem jest też długość płyty, która zanim zacznie nużyć, kończy się, i z przyjemnością odtwarzamy ja raz jeszcze. Totem udowadnia, że polska scena rośnie w siłę i jeśli nie przestanie wydawać na świat więcej podobnych produkcji to spokojnie będziemy mogli pod tym względem konkurować z Niemcami czy Anglią."


Totem - Day Before The End

01. Day Before The End
02. The Race (P.O.C.B.F.E.O.O.M.)
03. Merry - Go - Round
04. Taste Of Life
05. Lost Dimension
06. Thrash The South
07. For

niedziela, 24 sierpnia 2008

Dumając w Ogrodzie Wyobraźni - c.d

Witam Was wszystkich Aktywnych na tym forum.
Nazywam sie Bogdan Łoś, jestem "bylym" gitarzysta Ogrodu. Wyglada na to,ze ten rozdzial jeszcze sie nie zakonczyl.... Moze wrocimy do Was... na jeden, dwa, moze trzy koncerty, aby w ten sposob godnie zamknac ta historie. .Znajdziecie mnie na stronie "nasza klasa" pod nazwiskiem Bogdan Georg Los, lub tez na forum "co dalej z Ogrodem", rowniez w „naszej klasie“. Laczcie sie! Potrzebujemy wsparcia organizacyjnego i moralnego! Mozecie rowniez pisac do mnie na:bogdan.los@freenet.de. Niezpodziewana zmiana w mojej sytuacji zyciowej (smutna historia) zainspirowala mnie do tego, aby jeszcze raz zagrac (po ok.28 latach). Zostalo nas dwoch aktywnych, ktorzy do dzisiaj nie rozstali sie z instrumentami: Jacek olejnik (USA) i ja, Bogdan (Niemcy). Jest jeszcze Slawek Chabski (aktualnie Norwegia) i bedziemy starac sie pozyskac rowniez jego. Koncert (koncerty) beda poswiecone pamieci tych, ktorzy od nas odeszli.... Bedziemy musieli ich zastapic innymi ludzmi ( zastapic ludzi niezasapionych....)ale ja postanowilem juz sobie, ze uczynie wszystko, abysmy raz jeszcze mogli Wam zagrac.... Bede sie cieszyc z kazdego kontaktu !!! Serdeczne pozdrowienia !!! BogdanPS: Wybaczcie mi moja pisownie, moja klawiatura nie posiady typowych znakow „zmiekczajacych“ polskiego alfabetu.

sobota, 23 sierpnia 2008

Ssaki

Witam wszystkich po długiej przerwie. Na początek chciałbym odrobić zaległości i przedstawić dwie płytki grupy Ssaki, podesłane mi przez Spekkio (serdeczne dzięki) jeszcze przed wakacjami. Korzystając z okazji zachęcam wszystkich do dzielenia się muzyką którą macie a która (jak w przypadku Ssaków) była wydana w niskim nakładzie ,przez niezależne wytwórnie i jest już dzisiaj kompletnie zapomniana. Ponieważ o grupie nic nie wiem, dlatego zacytuję artykuł o nich jaki znalazłem w necie a konkretnie na portalu nuta.pl

Ssaki jako zjawisko socjologiczno-dźwiękowe pojawiły się na Ziemi wiele tysiącleci temu. Ssaki jako zjawisko czysto muzyczne objawione zostały światu w Polsce w 1995 roku. Spotkanie wokalisty i basisty Marcina Sienickiego, gitarzysty Krzysztofa Ciepałowicza i perkusisty Arkadiusza L. okazało się być doniosłym momentem. Scena niezależna wzbogaciła się o kolejny, niepokorny element. Niepokorność w tym wypadku oznaczała całkowitą rezygnację z muzycznych reguł, sformalizowanych form przekazu treści dźwiękowej. Inaczej mówiąc, zespół nie narzucił sobie zbyt wielu ograniczeń, które miałyby wyznaczać Ssakom ramy gatunkowe.Początki działalności to oczywiście próby, szukanie własnego stylu, mnóstwo pomysłów i nadziei. Pierwsza weryfikacja to nagranie w studiu utworu "Więc", który znalazł się na debiutanckim materiale "Hydro". Zanim jeszcze doszło do rejestracji tego materiału do zespołu dołączył drugi gitarzysta Adam Traczyk. I właśnie kontrast brzmień gitar Adama i Krzyśka zdecydował o tym, jak ukształtowały się pierwsze nagrania Ssaków. Na wydanej w 97 roku przez QQRYQ kasecie krzyżowały się klasyczne, bluesrockowe brzmienia z noise’owymi dystorcjami i poszarpanymi aranżacjami. Nieprzewidywalność kompozycyjna Ssaków uwydatniała się w dużym eklektyzmie utworów - obok monumentalnej "Nowej Ery", z podniosłym solem gitary, pojawia się czysto rockandrollowy (choć mowa o rock’n’rollu lat 90) kawałek, zatytułowany, nomen omen - "Rock'N'Roll". Obok nieco nowojorskiego (HC rules!!) "Więc" mamy tu, wieńczący całość, jedenastominutowy "Mazurski", w którym miesza się wszystko - jazz, hardcore, eksperymentalne zagrywki, funk i Led Zeppelin. Bazę stanowią nieubłagane, motoryczne kanonady Arka, będącego od samego początku „bardzo głośnym” perkusistą. Nad wszystkim unoszą się, często kontrastowo miękkie, melodyjne wokale Marcina.Ważnym elementem są teksty Marcina - opierające się schematom, operujące niedomówieniami i pozostawiające dużo miejsca do własnej interpretacji. Trudny do sklasyfikowania materiał był również trudny do wstawienia w koncertową ramówkę - nie wiadomo było z kim tak naprawdę Ssaki mogłyby zagrać koncerty. Zespół wystąpił na wielu mniejszych i większych imprezach, grając m.in z Dezerterem, Something Like Elvis, Starymi Singersami i wieloma innymi, mniej lub bardziej znanymi, zespołami. W międzyczasie uległ zmianie skład - odszedł gitarzysta Krzysiek.
W takim okrojonym składzie Ssaki intensywnie pracowały nad nowym materiałem, za swoje lokum obierając osławioną "Kobongownię" - pracownię zespołu Kobong, który przygotowywał w tym czasie materiał na płytę "Chmury Nie Było". Może więc twórcza i niepokorna atmosfera wpłynęła na fakt, że nowe utwory były o wiele bardziej skomplikowane niż pierwszy materiał. Dość, że w przypadku nowego materiału nie było mowy o żadnych schematach. Aranżacje były pogmatwane, połamane i trudne w odbiorze, co przyczyniło się do wrzucenia Ssaków do worka z napisem "jazzcore", co nie do końca było zgodne z prawdą. Obok poplątanych instrumentacji znów pojawiają się całkiem melodyjne wokale i nie pozbawione przebojowości piosenki. Nowy materiał ujrzał światło dzienne w końcu 1998 roku za sprawą wrocławskiej wytworni Antena Krzyku i nosił znamienny tytuł - "Masa Tabulettae". Jeszcze przed wydaniem "Massa Tabulettae" do zespołu dołącza gitarzysta Łukasz "Hashid" Chmielewski, co niewątpliwie przyczyniło się do zintensyfikowania brzmienia Ssaków. Żeby nie było tak słodko zaczęły pojawiać się problemy z miejscem na próby. Było coraz trudniej znaleźć miejsce i w "Kobongowni", która zmieniała się powoli w regularne studio nagrań, czy w klubie "Kotły". Warto wspomnieć, że w krakowskim klubie 38 Ssaki wystąpiły jako support New Model Army.


Ssaki - Hydro (1996)





Ssaki - Massa Tabulettae (1998)