niedziela, 19 lipca 2009

No.5

Takie płyty wydaje się zazwyczaj z myślą o kolekcjonerach, gdy nie ma już praktycznie nadziei, że artysta nagra coś nowego. W przypadku płyty "No.5" ,mimo że spełniała ona wszelkie wymogi wydawnictwa typu "The Collectors Album" ,historia wygląda nieco inaczej. W 1992 roku kiedy ją po raz pierwszy wydano, Krzak nie istniał od bez mała lat dziesięciu. Oficjalnie po śmierci Skibińskiego grupa zawiesiła działalność a szanse na to że zespół zagra znowu razem, były wtedy raczej iluzoryczne. Błędowski i Ryszka mieszkali już zagranicą, Winder i Kawalec funkcjonowali w licznych śląskich projektach. Pozostali muzycy rozpierzchli się po kraju z mniejszym lub większym powodzeniem "walcząc o przetrwanie" w tych trudnych czasach.
Na polskim rynku panował wtedy kompletny chaos okresu przejściowego. Absurd gonił absurd. Nadal obowiązywało stare prawo autorskie ,które artystów i wykonawców miało za nic. Co prawda złamany został monopol państwowych firm fonograficznych ale to one nadal dzierżyły prawa do niemal wszystkich oficjalnie zrealizowanych w Polsce nagrań. Zeby było jeszcze śmieszniej, "przytwierdzeni do stołków" urzędnicy na wszelki wypadek zachowywali się jak "psy ogrodnika", by po jakimś czasie sprzedać te nagrania "na wagę" krewnym królika. Mimo to pojawiało się coraz więcej płyt kompaktowych, bo ludzie chcieli je kupować. Niewielką część z nich stanowiły nowe produkcje, natomiast w większości były to rekonstrukcje nieśmiertelnych przebojów największych gwiazd lub też nagrania koncertowe realizowane w bardzo różnych warunkach. Pierwsze przeważnie z orginałem miały tyle wspólnego co krakowska starówka z warszawskim Starym Miastem. Drugie były produkcjami raczej chałupniczymi bo realizowano je dla potrzeb archiwalnych nie dbając o poziom techniczny.
Krzak w okresie swej świetności, jako chyba jedyny zespół w kraju , nagrywał wszystkie swoje koncerty by potem "dyskutować do rana" kto zagrał dobrze a kto trochę gorzej. Nagrania realizowane były zazwyczaj na prostym "zachodnim" kaseciaku lub też "od wielkiego dzwonu" na udającym prefesjonalny rejestrator magnetofonie "Koncert" krajowej produkcji. Takich nagrań mieliśmy kiedyś dziesiętki i setki. Część taśm została skasowana z przyczyn technicznych. Inne po prostu gdześ przepadły. Jeszcze inne, co tu ukrywać, nie bardzo nadawały się do publicznego odtworzenia. To co udało się wybrać jest w jakimś stopniu zapisem czasu, który tylko w znikomej części oddaje atmosferę muzycznego szaleństwa i swobody jakie obowiązywały na koncertach grupy Krzak.

Z dzisiejszej perspektywy można dyskutować czy wydanie tych nagrań było właściwą decyzją. Nie ma jednak powodu by udawać, że płyty "No.5" nie było... szczególnie w sytuacji gdy jej reedycja pociągnęła za sobą odkrycie kilku nieznanych nagrań z udziałem Ryszarda Riedla.

Marcin Jacobson ( notatka do reedycji z 2005 roku)


Krzak - No.5


http://rapidshare.com/files/257554018/No_5.rar




3 komentarze:

gLan anoNim pisze...

Wg mnie bardzo dobra pozycja. Stare wydanie co prawda znam ale to z dodatkami to niezla gratka dla fanów polskiego bluesa czy tez Riedla, ktory swietnie zaczynal.

Mysle ze sama klasa Krzaka, ktory jak slychac gra z niezlym ogniem, jest warta tego, by nargrania takie jak te powyciagac wreszcie z szuflad i rozsadnie powydawac.

Niech no Jacobson wyciagnie jeszcze wiecej.. chocby na przyklad Dzem Session 1.

Analogowe ucho. pisze...

A i niech koncert Live Dżemu wyda w całości,

Anonimowy pisze...

Światowy poziom.Oby więcej takich odkurzonych nagrań.Dzięki!Młody