niedziela, 27 grudnia 2009

Ludzie listy piszą cz.12

Dostałem to wczoraj jako komentarz do postu Muka z września tego roku. Bardzo dziękuję Leszkowi, bo takie cenne uzupełnienia sprawiają że, ten blog staje się bardziej wartościowy.

Prawdziwa cnota krytyk się nie boi, rzekł był klasyk. żeby jeszcze krytyk wiedział co pisze i o czym pisze.... Jako uczestnik fenomenu p.t "marilyn monroe" śmiem twierdzić, że było to zjawisko absolutnie wyjątkowe wśród podmiotów występujących na krajowych scenach. było bowiem miksturą niewiarygodnie odmiennych osobowości i gustów muzycznych, co pewnie spowodowało, że grupa była, niestety, efemerydą. dominantą kompozycji zespołu była MELODIA, rzecz abstrakcyjna dla większości polskich wykonawców niezależnych z lat 80-tych. my słuchaliśmy pilnie tego co robił w połowie lat 80-tych "clash", jak ewoluował "new order", wiedzieliśmy co robi "steel pulse", "black uhuru", ale też wiedzieliśmy kto to był "the who" lub na przykład "satchmo". inspiracją dla nas była teraźniejszość lat 80-tych, ale i tradycja lat 50-tych, czy 60-tych.

wiedzieliśmy, że zasadniczą różnicą pomiędzy PIOSENKAMI stąd a PIOSENKAMI stamtąd był brak melodii. piosenki beatlesów, the who, aswad, grace jones, the clash, the untouchtables, the curiosity killed the cat, the soft cell, daf, trio, everything but the girl itd, itp, to były melodie, które powodowały, że nie musisiałeś rozumieć słów, znać języka, ale chwytałeś i pamiętałeś kawałek. u nas w polszcze zakładało się, że ładna melodia jest synonimem komercji...

wracając do recenzji:
okładkę zrobił k.w.(kuba wojewódzki) bez zgody zespołu. my przesłaliśmy do firmy, w której pracował k.w. projekty wykonane przez dzieci z ogniska plastycznego w gdyni orłowie. przepiękne obrazki, mam nadzieję, że kiedyś pojawią się jako okładka wydawnictwa.
brzmienie: cóż, jarogniew milewski przyuczał się na nas do zawodu. z liroyem już poszło mu lepiej.
na kung fu fighting śpiewał krzysiek cybulski z gdyńskiego zespołu "hector". to, że krytyk nie usłyszał różnicy w barwie głosu może jedynie świadczyć o jego kwalifikacjach.
w numerze "szkocki" miał zaśpiewać bob geldof, ale niestety na drodze stanął jego agent. bob był wystarczająco pijany, żeby się dać wyciągnąć z kasyna w sopocie na wódkę w gdyni. ale agent był trzeźwy jak szkło. zostały chórki, śpiewane słabym angielskim przez virginię woolf rodem z edynburga. no tak, ona szkotka, z angielskim pewnie była na bakier programowo...
a wierszyk "lubię deszcz", to tekst piosenki z lat 60-tych o tym właśnie tytule. namysłowskiego to była piosenka. a śpiewał ją taki człowiek z gdyni, z naszego miasta, w głębokich czasach komuny, pod skrzydłami pana franciszka walickiego i pod pseudonimem marek tarnowski. taki nasz hołd miastu, ludziom, czasom. to dzięki nim w garażu na kwidzyńskiej mogliśmy robić to wszystko co robiliśmy.

z pozdrowieniami,
slazyk
leszek@textilehouse.pl

27 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Mam wrażenie, że to takie typowe wynurzenia człowieka zapatrzonego we własną legendę. W tamtych latach wielu ludzi grało w kapelach, a znacząca większość zapewne uważała, że są inni, odmienni, a więc i niekiedy lepsi od reszty, niezależnie od tego, czy byli członkami jakiejś subkultury czy nie. Ja słuchałem i słucham od lat przede wszystkim punk rocka, ale znam wszystkich z wymienionych przez autora listów "ambitnych wykonawców", tylko...co z tego? Wybrałem sobie akurat punk rockową ścieżkę, bo jest to mój indywidualny, świadomy wybór i przyjemność. Czytając więc ten list odnoszę wrażenie, że z racji moich "prymitywnych" preferencji muszę odrzucać "MELODIĘ" (i czuć się z tego powodu gorzej czy niżej). Moim zdaniem kryteria tego, co jest melodią, a co nie, nie są monopolem gościa z MM. A na koniec pewna historyjka z przełomu lat 80/90 : pewien punkopodobny mądrala przekonywał mnie, że muzyką można nazwać tylko to, co da się zagwizdać (bo...ma melodię!). Zmienił zdanie, gdy zagwizdałem mu "Suffer the children" zupełnie "amuzycznej" jego zdaniem kapeli Napalm Death. Więc... Pozdrowienia! Korbolenkow

Anonimowy pisze...

punk to nie jest muzyka
punk to kociokwik dyletanckich szarpidrutów
punk to wulgarne, prostackie rymowanki wywrzeszczane w kosmos
punk to subkultura śmieci
wyjątki, nieliczne, tylko to potwierdzają

Anonimowy pisze...

Nie tolerancja jest cechą głupców głupota jest mądrością czy mądrość jest głupotą.Uwielbiam ten kawałek i zawsze go sobie nucę gdy czytam post jak wyżej (ma fajną melodię).Pozdro dla subkultury śmieci Oj!-(dla trochę starszych fanów).Arek L

Analogowe ucho. pisze...

Napalm Detah, och cóż to jest za granie. Jak mawia mój kolega: w takim graniu chodzi oto aby równo zacząć i razem w miarę równo skończyć a to co w trakcie, to mało istotne..
Skrzynka piwa dla potrafiącego zagwizdać melodie z utworów tego zespołu

Anonimowy pisze...

Kiedy czytam post o "nie tolerancji" (tak właśnie pisanej), staje się oczywistym, że punk to także wtórni analfabeci.
"...Idzie wariat ulicą
Wytykany palcami
Śmieją się ludzie..." ;)

Anonimowy pisze...

To mi pojechałeś (zawsze to lepiej niż wtórny umysłowo).Zapomniałeś dopisać 'nie wiadomo z czego',ale i tak cieszy ucho że jednak panka w swoim życiu posłuchałeś i ta melodia wpadła ci w ucho.Arek L

Anonimowy pisze...

Najbardziej to ona wpada w ucho kretom na działce mojej mamy. 2 minuty i krety same zaklepują usypane przez siebie kopczyki, 3 minuty i przenoszą się całą krecią rodziną do sąsiada. ;)
Summa summarum: punk to badziewie jakich mało a jego zwolennikom życzyć wypada zmiany zainteresowań i pogwizdywania np. Always Look On The Bright Side Of Life :P

Szczęśliwego Nowego Ro(c)ku! :D

gLan anoNim pisze...

W roku 2003 w Wawie odbyla sie bardzo ciekawa impreza pod nazwa PRL: Punk Rock Later. Przypomne szybko kapele, ktore tam zagraly:
Armia, Kult, Brygada Kryzys, KSU, Pidzama Porno, T.Love, Dezerter.
Nie lubisz ? Wybór wlasny. To blog dla muzycznie tolerancyjnych.

Analogowe ucho. pisze...

A co na tej imprezie robił T.Love?

Analogowe ucho. pisze...

Sam sobie odpowiem, to samo co Kult, dobre wrażenie ;)
No chyba że... prze aranżowali swoje utwory na "trzy akordy"

gLan anoNim pisze...

a dokladnie T.Love alternative.. .

Muniek byl punkiem ;)

Analogowe ucho. pisze...

tylko jakoś tego w muzyce nie bardzo słychać. Kiedyś słyszałem z nim wywiad gdzie opowiadał że strasznie jarał go Dawid Bowie z pierwszej połowy lat 70, gdy tenże przebierał się w różne dziwne fatałaszki i robił za człowiek z Marsa który przybył aby nas Ziemian zbawić, czy jakoś tak ;-)

Anonimowy pisze...

T.love-to naprawdę dziwne zjawisko,pod nazwą alternative wydali naprawdę fajne materiały.Gdy usłyszałem ich pierwszy kawałek 'zabijanka'-myślałem że to naprawdę niezła pankowa kapela.Tak do 91r koncertowo też było niczego sobie.Później było podobnie jak z Formacją Nieżywych Schabów ,z jednej odeszli dobrzy muzycy z drugiej dobry frontmen.Arek L

Anonimowy pisze...

polski punk to straszny obciach byl...jak i cala polska muzyka lat 80-tych,ale przeciez o to chodzilo.Byl taki okres,ze kazdy lump zwany dzisiaj dresem bawil sie w punka.Pamietam takich co na serio sie nie myli bo tak gdzies pisalo w gazecie ze punk to brudas.I pamietajmy ze panowie Brylewski i Lipinski z punkiem mieli tyle wspolnego co Jaruzelski z demokracja.Owszem fajnie grali ale pochodzili z burzuazji a nie z proletariatu czy ze wsi jak chlopcy z KSU i paru setek prowincjonalnych kapel.Ja sie zalapalem dopiero na mode thrashmetalowa i to dopiero byla zenada.Ale szczera jak to u dzieciakow:D A z polskiego punka najlepiej podchodza mi Kolaboranci ale czy to byl punk rock?

peiter pisze...

...tak tak anonim, a najszczerszy trasz polski to było Turbo. facet - za te Twoje wypociny bezpośrednio ponad moim postem masz u mnie kartofla roku. co tam jartofla! wielką zgnitą pyrę! :)

Analogowe ucho. pisze...

Mógłbyś, w wolnej chwili, to co napisałeś, napisać w języku polskim.
Bardzo proszę.

Anonimowy pisze...

Ho, ho, punk rock to jednak nie byle co! Paru gości tak się rozjuszyło, że do teraz zbierają klawisze po podłodze,he,he. Warto czasem wyrazić swoje zdanie na publicznym forum... A "Napalm Detah" z grubsza rzecz biorąc, nie istnieje. ;) Korbolenkow

Anonimowy pisze...

jak nie istnieje jak istnieje:
http://cgi.ebay.com.my/ACCION-MUTANTE-What-CD-Napalm-Detah-Nasum-grind_W0QQitemZ250472092646QQcmdZViewItemQQptZUK_CDsDVDs_CDs_CDs_GL?hash=item3a514cd3e6
to co prawda nie to o co Uszatemu biega, ale on sam rzadko kiedy wie o co mu biega ;)
Napalm Death

Analogowe ucho. pisze...

Szczególarze ;-)

obly pisze...

Wszystko mi się wyjaśnia po tym liście.
Genialni na koncercie (nie wiem skąd miałem materiał - ten z dedykacją dla kogoś z sali kto pochwalił ładny sfeterek (sfeterek dla ciebie)) cudowna wręcz muzyka której po zapuszczeniu albumu - nie było - jakieś płaskie byle co. Powiem szczerze że mnie to zraziło do zespołu gdyż nie byłem na żadnym koncercie a jedyne posiadane trzy kawałki (w tym fever) to strasznie mało - natomiast te kilka kawałków - zrobiło na mnie niesamowite wrażenie i chołubiłem to na swoim kaseciaku przez kilka lat. I faktycznie to było coś zupełnie z innej beczki. Miało mnóstwo luzu, panowania nad atmosferą i po prsotu było bardzo wódczano-czarujące i odbiegało tym że to byli przy okazji muzycy - co w sumie nie było takie oczywiste. Klimat nie do podrobienia w owych czasach - gdzie faktycznie na początku były 4 główne rodzaje grania - metal, rokendrol punk, hardkor punk i reagge a potem doszła nowafala i metal rozbił się na podzespoły jak śróbki do ciagnika.
Ale wyjatkowość to domena co najmniej kilkudziesięciu kapel jak nie więcej i naprawdę nie ma co porównywać jedno z drugim bo nic a nic to nie umniejsza. Takiego kolorytu sceny wcześniej nie było, juz nie ma i chyba się już nie powtórzy. Stąd mimo punk-rockowych korzeni - doceniam Ciechowskiego, Staszewskiego, Maanam, Portera, całej awangardowej sceny jazzowej która w sumie przez swoją postawę albo dogrywa puzony do kiczu albo zwiała w folk w neojazz lub publicystyke i ginie bez sensu.
Brak jest miejsca na Komedę. A lata 80 przykryły ciężkim kurzem i odcieły sie od wszystkiego przed - to też fakt i ten blog jest tego przykładem.
Pozdrowienia dla kapeli - szkoda że nie pozostawiliście dobrze nagranego materiału - chyba nie da się juz tego powtózyć - a szkoda.
A co do punk-rocka i pierwszego komentarza to ten.
Pozostaje pozdrowić i życzyć wytrwałości na punkowej ścieżce. Podpowiem jeno że bunt z racji samej swej istoty nie może trwać wiecznie bo wtedy przestaje nim być. Nie chce chrzanić pierdół ale na wyczucie i ludzi których znam (również punkujących ostro) to było po prsotu przejscie na samodzielne myślenie i odrzucenie konwenansów. jak nic nowego nie rośnie to sietrzeba martwić. nie można śpiewać sobie na poważnie pod nosem beton beton beton blok...
patrz Tomek Lipiński
nagrał jedną z piękniejszych płyt o unikalnym buddyjskim tekście (ha! wiedzieliscie?)
tak samo Budzy - przeszedł na inną stronę mocy - mi się nie podoba ale co zrobić. pewnie dlatego że i innym się nie podoba został w estetyce punk nawet przestał głosić słowo.
Adamski - jeden z najbardziej niedocenianych artystów odrzucił pierwotna estetykę Siekiery na rzecz Mojej Aleksandrii - on chyba jest tutaj najbardziej reprezentatywny...
Brylewski - nagrał piękną płytę Falarek Band - chyba jedną z najlepszych z lat 90 polskich płyt
dlatego punk jest procesem, przepoczwarzania się i dorastania do samodzielnego myślenia.
ale to tylko moje prywatne zdanie - jest moje i przemyślane i sprawdzone. z chęcią wracam do tych kawałków i tej energii ale to jest jak wspominanie liceum i podstawówki. dziś ten bunt nie jest jeszcze potrzebny natomiast dzieci naszych dzieci wrócą do niego zarzygane wszechobecnym konsumpcjonizmem do którego my jeszcze mamy peerelowski dystans.

Ale zostawmy pogaduchy
mam prosbę jeśli można - o te kawałki z koncertu - kasety żona mi wszystkie wyrzuciła na śmietnik (tak - mnie nie było w domu, to było dawno, tak - rozwiedliśy się, nie - to nie było bezpośrednim powodem) ;)

pozdrawiam wszystkich

obly pisze...

Oczywiście Nowa Aleksandria a nie Moja.
a co do krytykowania punku to trzeba było go ktytykować w latach 80 ;))) teraz to se można

Anonimowy pisze...

Właśnie szykuję się na imprezę Sylwestrowom i nakręcam się Buddy Richem-em ,to tak żeby nie było ,że punka non stop słucham (istny wystrzał pięknych dżwięków)Życzę takich samych lub tych co im w duszy gra w Nowym 2010r ,każdemu z Was ArekL

Anonimowy pisze...

punk to platforma, ktora zawiozla muzyke do nieodkrytych wczesniej ladow. pozniej troche zardzowiela, niektorzy probowali tworzyc jej lepsze wersje, niektorzy probowali ja nieudolnie podrabiac...ale to gut maszyna.

mietek pisze...

>nagrał jedną z piękniejszych płyt o unikalnym buddyjskim tekście (ha! wiedzieliscie?)

wiedzieliśmy, wiedzieliśmy, Panie kochany. nie jesteśmy takimi matołami.

>Brylewski - nagrał piękną płytę Falarek Band -

to jest właśnie problem z Falarkiem, a raczej jego odbiorem - kapela, której liderem był Fala (tak słyszałem i to ze środka kapeli), Brylu do niej dołączył na wokal, (głównym gitarzystą był tam Smok), a i tak z racji tego, że RB jest najbardziej znany z tego towarzystwa, patrzy się na tę płytę tylko przez pryzmat Bryla i dołącza się jemu do dyskografii.

obly pisze...

Drogi Mietku
co do TL, nie jest to takie oczywiste, z samych tekstów - nie używa trudnych słów a ja dopiero hmmm... po wielu latach sie o tym dowiedziałem dopiero jak mi powiedziano i generalnie nadal mało kto to wie, chyba że słuchał wywiadów z TL i sie sam z tym wysypał.

co do Falarek B. - wiedziałem za mało ale kurcze płyta jest genialna i swieża jak mało co nawet dzis. a sugerowalem sie wlasciwie nazwą ;))

a w ogóle dzięki za Tie break - kiedys tutaj poszukiwany
;)

mietek pisze...

no też prawda, może to że ja coś tam wiem o buddyzmie to nie znaczy że wszyscy wiedzą, choć ja naprawde niewiele wiem, a sformułowania typu "w dziesięciu kierunkach", albo cały tekst "Jest tylko to" to kojarzę że są buddyjskie z ducha albo i litery;

z Falarkiem drobne sprostowanie - nie ze środka kapeli to wiem, ale obok, ale naprawdę tuż tuż obok

Mick pisze...

Z tym Bobem Geldofem to, "w brew nad okiem" pozorom, prawdziwa historia. Wtedy jakos tak mozna bylo latwiej sie dogadac, szczegolnie po pijaku. Pamietam, ze chodzily sluchy jakoby Bono mial zaspiewac w Burdocku jedna piosenke, w tym samym mniej wiecej czasie, jako ze obie plyty byly nagrywane w tym samym studio w tym samym okresie (Stad tez glos Borysa Hanczewskiego goscinnie w piosence Burdocku).

A co do pierwszego wynurzenia tutaj: Czlowiek zapatrzony we wlasna legende moze byc, BO JA MA, odwrotnie proporcjonalnie do niektorych. I jesli ktos nie widzial i nie slyszal wtedy, to niech wlezie pod stol i cicho siedzi. Zawisc to paskudna cecha. Przykro mi, ze tobie sie nie udalo anonimie.