środa, 7 kwietnia 2010

Big Cyc

Kontynując temat kabaretu rockowego przyszedł czas na Big Cyc. Skibę znają chyba wszyscy , bo przez ostatnie kilkanaście lat wykreował się na naczelnego błazna Rzeczpospolitej. Po raz pierwszy dał o sobie znać podczas festiwalu Jarocin 85, gdzie został zatrzymany przez SB podczas rozrzucania ulotek wzywających do odmawiania służby wojskowej. Aresztującym go funkcjonariuszą powiedział że nazywa się Jimi Hendrix. Grupę Big Cyc założył trzy lata później . Poniżej wywiad z "Tylko Rock" z 1995 roku w którym Skiba opowiada o jej początkach.

"Wszystko zaczęło się w Domu Studenckim nr 2 w Łodzi zwanym sympatycznie "Balbiną". Ja byłem wówczas anarchistą uprawiającym na codzień sztukę nieakceptowaną publicznie. Odziany w żółte kalesony właziłem na przykład z kumplami na kiosk "Ruchu" i rzucałem landrynkami w milicjantów. W tym czasie w Łodzi prawie nie było anarchistów i do niektórych akcji musiałem importować ich z Gdańska lub Wrocławia. Tak pojawili się tu po raz pierwszy ludzie z Totartu czy Pomarańczowej Alternatywy.

W akademiku poznałem jednak bratnią duszę. Faceta, który wyróżniał się z spośród pozostałych studentów dziwnym krokiem i tym, że miał olbrzymiej długości kitka. Ten kitek był monstrualny. Ciągnął się przez całą długość pleców i sięgał aż do olbrzymiej jak balon dupy. Tym facetem okazał się Dżej Dżej, grający na basie w regałowej kapeli Rokosz.

Teksty napisałem w tydzień. W drugi tydzień trzyosobowy odłam Rokosza zrobił do nich muzykę. Pierwszy koncert zaplanowaliśmy jako świadomą prowokację. Był marzec 1988 roku. Wspólnie wymyśliliśmy nazwę BIG CYC, a wraz z nią ideę happeningu. Rzecz polegała na wciąganiu dziennikarzy w pułapkę. Były to czasy, gdy komuna powoli chyliła się ku upadkowi, ale cenzura trzymała się mocno. Jakiś geniusz od propagandy wymyślił, że jak się trochę odblokuje tematykę erotyczną, to ludzie zapomną o kagańcu. Duży rozgłos nadawano wyborom Miss Polonia, głośno zrobiło się o ruchu naturystycznym Sylwestra Marczaka, pojawiło się pierwsze pismo udające "Playboya" - magazyn dla onanistów-hobbystów "Pan". Postanowiliśmy to ośmieszyć. Na potrzeby koncertu wyprodukowaliśmy zaproszenia z całkowicie fikcyjnym programem imprezy. Zaproszenie informowało o "Uroczystej Akademii z Okazji 75 rocznicy Powstania Damskiego Biustonosza". W programie naszej szyderczej akademii było m.in. odsłonięcie pomnika twórcy biustonosza, występ grupy Big Cyc i turniej biustów. Właśnie turniej biustów okazał się magnesem, dzięki któremu na koncert nikomu wówczas nieznanej kapeli ściągnęło blisko 50 dziennikarzy z całej Polski.

Big Cyc był pomysłem na jeden koncert. "Rokoszanie" mieli wrócić do swojego rege, a ja na barykady. Ale połknęliśmy haczyk. Gdy zrobiona przez nas parodia Skaldów "Piosenka góralska", a po niej "Berlin Zachodni" trafiły do radia, posypały się propozycje wydania płyty. Z kilku propozycji wybraliśmy firmę... Izabelin. Głównie dlatego, że znaliśmy Andrzeja Puczyńskiego i mieliśmy do niego zaufanie. Tamten Izabelin znacznie różnił się od obecnego giganta. Umowa, którą podpisaliśmy z Katarzyną Kanclerz, spisana była na jednej kartce papieru i przypominała bardziej kartę pływacką niż zawodowy kontrakt.


Był rok 1990. Pierwsza płyta to jak pierwsze dziecko. Nasz dzieciak miał zaawansowane wodogłowie i kupę w gaciach, ale nam oczywiście wydawał się cudownym dzieckiem, jeśli nie geniuszem. Płyta była niespójna, bo nagrywana metodą "trzy numery i kilka miesięcy przerwy", następnie znowu trzy numery, itd. Nie ma nic gorszego niż nagrywanie płyty po kawałku. W owym czasie Big Cyc wypełniał sobą jakąś próżnię ,która powstała po upadku Raju Pierwszych Sekretarzy. W muzyce brakowało wówczas świerzych myśli i oddechu, a zasłużone bandy epoki Jaruzela wydawały się mocno zagubione i zmęczone swoją walką. To wystarczyło. Pierdyknęliśmy niczym bomba zegarowa podłożona przez młodocianych terrorystów. Tysięce płyt i kaset rozpłynęło się po całej Polsce niczym dobra nowina z planety Mars. A działo się to bez promocji w telewizji i teledysków!

Staraliśmy się wydawać płyty nie częściej niż raz na rok. Nowa płyta ukazuje się zwykle na wiosnę albo wczesnym latem Na przykład taki maj to świetny miesięc. W powietrzu wisi miłość, wszędzie wyczuwa się naturalne rozluźnienie. Jest pełno koncertów na świerzym powietrzu. Zawsze odczuwam chęć aby rozebrać się do naga i latać z wyciągniętym saksofonem po ulicy. Gimnastykujemy się tak, aby każda nowa płyta zdecydowanie różniła się od poprzednich. Na każdej z nich jest jednak zawsze numer, który parodiuje styl jakiegoś znanego wykonawcy lub popularnego kierunku. A oto lista naszych zbrodni w kolejności dyskograficznej: Skaldowie, kapele metalowe, Republika, De Mono, Jerzy Połomski, Disco-Polo, grunge.

Za najbardziej dołrzałą, ostrą i przełomową płytę uważam "Wojnę plemników". Za najbardziej odlotową "Golonka, flaki i inne przysmaki". Najwięcej szumu zrobiła okładka "Z partyjnym pozdrowieniem" oraz "Wojna plemników".




Nienawidzę przemocy. Nikt z Big Cyca nie był w wojsku. Za "Balladę o smutnym skinie" mieliśmy od paru łysych "wyroki śmierci". Zdarzały się zabawne sytuacje. W Gdyni banda faszystów wrzuciła w trakcie koncertu kilka świec dymnych. Dżej Dżej dostał kiedyś butelką po jabolu w worek mosznowy (jego szczęście, że miał go na plecach), a perkusista Jarry oberwał zgniłym jajem w oko i przez długi okres był pewien że jest sobowtórem Cyklopa. Big Cyc jest typowym bandem koncertowym. Cząsto gramy i lubimy grać. Grając trzeba się liczyć z możliwością oberwania. W kraju, gdzie agresję spotyka się za każdym rogiem to normalne. Mieliśmy takie koncerty, na których zęby wynoszono wiadrami. Zadymy na koncertach nie są przyjemne. Winę często ponosi nie tylko zaczadzona butaprenem widownia, ale także trenujący ciosy bramkarze. Uważamy się za wolną bandę świrów, która ma zawsze swoje własne zdanie i nie lubi się podporządkowywać menadżerom i wytwórniom płytowym. Wyznajemy zasadę, że dobry menadżer to martwy menadżer. Big Cyc jest paczką kumpli i przyjaciół. Być może właśnie dzięki temu od lat gramy w tym samym składzie. Pracą dzielimy się jak w rodzinie. Jeden robi kolację, drugi pierze pieluchy, trzeci ogląda telewizję, czwarty idzie na szychtę do kopalni".

Z partyjnym pozdrowieniem [1990]

01. Berlin zachodni
02. Durna piosenka
03. Niedziela
04. Aktywiści
05. Wielka miłość do babci klozetowej
06. Kapitan Żbik
07. Piosenka góralska
08. Dzieci Frankensteina
09. Kontestacja
10. Orgazm
11. Sąsiedzi
12. Ballada o smutnym skinie

Nie wierzcie elektrykom [1991]

01. Marian, wierny kibic
02. Chrześcijańscy kanibale
03. Oszukani partyzanci
04. Nie ma tu nikogo
05. Polacy
06. Biały miś
07. Kanar
08. Ruskie idą
09. Nie wierzcie elektrykom
10. Karel reggae


Miłość, muzyka, mordobicie [1992]

01. Woody Allen
02. Czarne garnitury
03. Twoje glany
04. Promień nad głową
05. Jak słodko zostać świrem
06. Nie będziemy śpiewać po angielsku
07. Villago, villago
08. Nowe kombinacje
09. Pobudka dla nieboszczyka
10. Zwiewam z budy
11. Historia z koszar
12. Buntownik z aerozolu
13. Gdy zamawiam pierwsze piwo



Wojna plemników [1993]

01. Wojna plemników
02. Towar schodzi cały dzień
03. Od przyjaciół moskali
04. De mono
05. Polska rodzina
06. Bałkański turysta
07. Synagoga dla pieroga
08. Berlin Zachodni II
09. Jazda
10. Ostry dyżur
11. Chuligani i złodzieje
12. Kobiety z Sarajewa
13. Piosenka o Solidarności czyli Wszystko gnije

KLIK


Golonka, flaki i inne przysmaki [1995]


01. Śmierdzące podwórko
02. Dramat fryzjerski
03. Strzeż się tych palantów
04. Marysia (Ćwierkają wróbelki)
05. Ona chciała tylko autograf
06. Nie mów o miłości
07. Życie duchowe zupy ogórkowej
08. Czynny całą dobę
09. Wibrator
10. Urzędnicy
11. Prom do Sztokholmu
12. Pieśń parlamentarna
13. Goryle
14. Kraciaste koszule
15. Świetny interes

KLIK


Z gitarą wśród zwierząt [1996]

01. Józef Oleksy o Shazzie
02. Shazza, moja młodość
03. Makumba
04. Wspaniałe miasto Amsterdam
05. Gierek for ever
06. Będę śpiewał tylko ja (czyli zeznania Krzysztofa Krawczyka przed Trybunałem Stanu)
07. Alkoholu pełne nieba
08. Kręcimy pornola
09. Na zadupiu
10. Tu nie będzie rewolucji
11. Pochwała higieny
12. Red Hot Chili Big Cyc
13. Pasażer
14. Kije baseballowe
15. Wykład profesora Jana Miodka

KLIK


Pierwsza komunia, drugie śniadanie, trzecia rzeczpospolita [1997]


01. Guma
02. Impreza w klubie harcerza
03. Zbyszek Kieliszek i koleżanka Szklanka
04. Tylko mamona
05. Ballada o ścierwojadach
06. Koliber 66 (Z*** od Doroty)
07. Światem rządzą kobiety
08. Schemat
09. Taniec lekkich goryli
10. Wakacje z dygnitarzem
11. Na bankiecie
12. Twoja niemoc rodzi przemoc

KLIK


Wszyscy święci [1998]

01. Hurra Huba
02. Co mnie to obchodzi
03. Leń
04. Hamlet i omlet
05. Mam to w nosie
06. Ulica siedmiu złodziei
07. Chiński mur
08. Wszyscy święci
09. Łazik z Tormesu cz. I
10. Nocne uciechy
11. Łazik z Tormesu cz. II
12. Pejzaż horyzontalny



P.s
Hasło: GMF

14 komentarzy:

Jacek Sosna pisze...

Bardzo ich lubię, grają w moim ulubionym stylu czyli "muzyka z jajami"
Teraz czekam na pociągnięcie tego tematu, kabaretowego".
Proponuję grupę Leszcze.

ps:

Ktoś może ma, w jakimkolwiek formacie, nagrania zespołu Rolnik Stone (ponoć była jakaś edycja, cd, kaseta?)

Rolnik Stone?
Duet, w którym śpiewał Maciej Miecznikowski, jak podaje google zdobyli nagrody na większości festiwali bluesowych.

piotyr2 pisze...

Nie będę się rozpisywał że też lubię Big Cyca.Do tej dyskografii mógłbym dodać,gdyby była taka potrzeba płytę "Skiba dla dorosłych"

Kissarmy pisze...

Skiba dla dorosłych i druga : Wąchole. Mam jeszcze wydaną w Niemczech płytkę Dzieci Frankensteina. No i jeszcze najlepszy album Bigu Cycu "nie zapomnisz nigdy" - jak ktoś bardzo chce to niech da znać.

Kissarmy pisze...

Skiba nagrał jeszcze jedną płytę - Wąchole" - dożo lepszą niż Dla Dorosłych

Kissarmy pisze...

Jest jeszcze płyta Wąchole

Anonimowy pisze...

jeszcze płytę Wąchole Skiba nagrał

awert pisze...

Nie zapominajmy o płycie Skiby pt. Wąchole, jest zdecydowanie lepsza od tej Dla dorosłych

mart pisze...

Chcialbym przypomnieć, że Skiba to nie tylko Skiba dla dorosłych ale i Wąchole, która jest zdecydowanie lepsza

buzi pisze...

Skiba nagrał jeszcze płytę pt. Wącholefeusku

mietek pisze...

wszystkie tytuly płyt Big Cyca mają coś wspólnego. kto zgadnie?

Anonimowy pisze...

No tak. Ale warto dodać, że Big Cyc to polskie Milli Vanilli. Do dzisiaj jestem pewien, że 9 na 10 zapytanych osób odpowie, że wokalistą Big Cyca jest Skiba, który nie śpiewa chyba w ani jednej piosence tego zespołu

mietek pisze...

skoro nikt nie zgaduje, to odpowiadam: wszystkie są z czegoś ściągnięte. nawet, o czym mało kto wie, "Golonka flaki i inne przysmaki" - to napis na jednym barze w Gdańsku Wrzeszczu w dosyć zakapiorskiej okolicy, niedaleko ówczesnej siedziby gdańskiego oddziału Wyborczej w której Skiba wtedy pracował.

Anonimowy pisze...

"muzyce brakowało wówczas świerzych myśli"


"świeżych" powinno być.

Pozdro

Anonimowy pisze...

Big cyc to kurde kapela. Mam ich dwa pierwsze albumy jako winyle, a reszte na CD. Nie moge tylko nigdzie trafic Frankenstein's Children. Czy utwory z tamtej plyty byly spiewane po polsku czy po angielsku?