
Grzegorz Brzozowicz, "Non Stop" nr 1/1987, s. 25
"Stara" Siekiera, w ostatnim okresie istnienia, była najciekawszą, a zarazem najpopularniejszą rodzimą kapelą punkową. Tomasz Adamski uznał jednak, ze dotychczasowa formuła ograniczała go i stworzył praktycznie nowy zespół. "Nowa" Siekiera nie zaprezentowała innej koncepcji artystycznej, a raczej rozwinęła wcześniejszą. Sama zmiana sprawdzonej formuły stanowi ewenement i przez samo podjęcie takiej decyzji, Adamski zyskał moje uznanie. Nie wiem, czy zgolenie przez niego imponującej brody wynikało z chęci stworzenia również nowego image'u, natomiast "Nowa Aleksandria" pokazała interesujący efekt przemian, jakie zaszły w tej puławskiej formacji. Album ten jest jedną z ważniejszych pozycji na tegorocznym rynku płytowym. Mam jednak do niego istotne zastrzeżenia. To, co dla świata jest oczywiste już od dziesięciu lat, u nas w zasadzie dopiero w tym roku zdobywa pełne prawo bytu. Propozycje przedstawicieli muzycznego podziemia wywołują dwa przeciwstawne i równie błędna sądy. Jedni całkowicie je negują, drudzy przyjmują jako prawdziwe objawienie w skali przynajmniej europejskiej. Dla mnie muzyczny offside od lat stanowi najbardziej twórczą sferę polskiego rocka i z nim wiąże jego przyszłość, choć to co u nas uchodzi za nowatorstwo, obiektywnie nim nie jest. Szczególnie nieuzasadniona wydaje mi się fascynacja zimną falą. Podejrzewam, że wynika ona z pragnienia wykreowania stylu pełniącego rolę, jaką w latach siedemdziesiątych odgrywał symfo-rock. Przez swą powagę i natarczywy pseudointelektualizm, ma on uosabiać rockową sztukę. Pamiętajmy jednak, ze tym razem, uczuleni przez wcześniejsze doświadczenia Brytyjczycy dość szybko zorientowali się, że cold wave stanowi ślepą uliczkę. Po co to cale filozofowanie, skoro Siekiera nie należy do typowych przedstawicieli zimnofalowców. A jednak w muzyce Adamskiego zauważalne są pewne skutki tej epidemii z których najwyraźniejszą jest maniera wokalna Dariusza Malinowskiego. Podstawową wadą "Nowej Aleksandrii" jest jej monotonia. Wynika ona z małego zróżnicowania materiału i tragicznej produkcji nagrań, które brzmią jak taśma demo. By nie sięgać daleko, proponuję uważnie przesłuchać "Low Life" New Order i różnice będą oczywiste. Z powodu brzmieniowej identyczności trudno jest wyróżniać poszczególne numery. Jedne podobają mi się bardziej: "Ludzie Wschodu", "Już blisko", "Tak dużo, tak mało", inne mniej: "Idziemy na skraj", "To Słowa". Natomiast jeden z dwóch utworów instrumentalnych, "Na Zewnątrz", wyraźnie wybija się z całości. Adamski rozbił schematyzm pozostałych kompozycji i "NZ" posiada wreszcie przekonywającą dramaturgię. Mam nadzieję, że w tym kierunku rozwinie się jego dalsza twórczość. "Nową Aleksandrię" traktuję jako wstępną propozycję i początek nawiązania ważnego dialogu. Czuję, że Tomasz Adamski i jego grupa mają jeszcze wiele do powiedzenia.
Recenzja "Nowej Aleksandrii" autorstwa Pawła Sito, z "Magazynu Muzycznego" nr 1/1987
"Wszystkiemu winien jest, różnie przez różnych zwany, monotonny tryb naszego życia. Gdy w kraju działa jedna tylko poważna, rockowa wytwórnia fonograficzna, w której czynne jest tylko jedno studio nagraniowe, gdy w nim realizuje nagrania jedna tylko ekipa, kiedy firma ta korzysta z usług wyłącznie jednego etatowego grafika, to niczego dobrego wróżyć to nie może. A jednak... Płyta Siekiery, choć podobna jest brzmieniowo (mimo zupełnie innego stylu) do wydanej równolegle płyty... Kapitana Nemo (co ten facet wypisuje ,albo naćpany albo głuchy ;dodane przez pK), a wizualnie nie można odróżnić jej z daleka od longplaya Aya RL (i na dodatek ślepy,a płyty ogląda się z bliska; dodane przez pK), jest naprawdę ciekawa i warta większej uwagi (no nareszcie coś rozsądnego) . Już dawno tęskniłem za płytą, która kwalifikuje się do opinii: "zrozumiesz i docenisz po kilku przesłuchaniach". Taka jest Aleksandria. Jest jak szyfr, jak tajemnicze przesłanie (zarówno tekstowe, a nawet bardziej (!) muzyczne), cieszące po rozwiązaniu, zrozumieniu. A zrozumienia nowa Siekiera wymaga na pewno. Zrozumieć trzeba przede wszystkim wprowadzoną tu nieprzypadkowo, ubogość formy. Wszelakiej. Zrozumieć trzeba to, że melodia nie musi nachalnie atakować słuchacza od pierwszego do ostatniego taktu, że może pojawiać się w niektórych partiach utworu, czasami będąc tylko sygnalizowaną. Zrozumienia wymaga to, że stylistycznie podobieństwo poszczególnych utworów nie wynika z braku talentu puławian, a z jego umiejętnego, nowoczesnego wykorzystania.

Zrozumieć należy, że to do czego byliśmy ostatnimi laty przyzwyczajeni w tekstach rockowych, nie znajdzie odzwierciedlenia w programie grupy. I pamiętać wreszcie trzeba, że minęło już dziesięć lat od punkowej rewolucji w muzyce. Pamiętać trzeba o tym z dwóch powodów: to dopiero 10 lat i jeszcze nie wszyscy się do tej nowej formy sztuki rockowej przyzwyczaili i to już dziesięć lat, więc różni się ta muzyka od tej ortodoksyjnej i walczącej wykonywanej na przełomie ostatnich dekad. Kiedy wszystko to zrozumiemy, przyswoimy, przypomnimy sobie, możemy już bez obciążeń posłuchać płyty. Płyty wcale nie tak jednostajnej i jednorodnej, jakby się mogło wydawać. Płyty z utworami nowocześnie wyśmienitymi i z nagraniami nowocześnie nieciekawymi. Oto "Bez końca", bardzo sympatyczny kawałek modern popowy(?; pK) z aranżacją elektroniczną niemal do złudzenia przypominającą smyczki, oto najlepszy moim zdaniem utwór płyty ,"Ludzie Wschodu". Jego początek sugeruje tekst Mkną po szynach niebieskie tramwaje, a tymczasem pytani jesteśmy: Czy leży tu Madonna, czy jest tu jazda konna?. Czego innego te słowa dotyczą? - tego samego: tylko problemy opisane są przy użyciu innej estetyki. Są i utwory uniwersalne, jak choćby jeden z hitów minionej jesieni "Tak dużo, tak mocno", czy też mogący być przebojem nowofalowców z Ameryki Południowej, najjaśniejszy punkt drugiej strony płyty, "Już blisko". Są jednak miejsca na płycie, w których autorom zabrakło po prostu konceptu. Znając program Siekiery z koncertów, spodziewałem się ciekawszego pomysłu na połączenie lub rozdzielenie utworów "Idziemy przez las" i "Idziemy na skraj". Tu wygląda to, jakby zapomniano o podobieństwie (choćby tytułów) między dwoma utworami. Ta nieporadność czy niedopatrzenie jest jednak niczym przy najgorszym utworze płyty, który na nieszczęście jest numerem tytułowym. Kolejny tekst z cyklu "wstaję sobie rano, patrzę w okno i czuję się nie najlepiej" (jednak chyba naćpany; pK), w połączeniu z resztą programu, wcale go nie uzupełnia i nie wyjaśnia, a wręcz wygląda na jego tle żałośnie. Wydawać by się mogło: poważny dla zespołu tekst, wykonany jest tym razem bez większego przekonania, co bardzo osłabia możliwość trafienia do odbiorcy. Denerwujący chórek i składanka pomysłów z całej płyty wieńczy "dzieło". Możliwe, że utwór "Nowa Aleksandria" powstał na początku i na nim oparta jest płyta, sprawia jednak wrażenie dopisanego na sam koniec i łatającego dziurę. O dziwo, wcale nie odnosi się takiego wrażenia słuchając nagrań instrumentalnych kończących obydwie strony płyty. Szczególnie "Czewony deszcz" jest dojrzałą i ciekawie wykonaną kompozycją. Rytm, rytm, rytm. Wybijany na perkusji, na klawiszach, na basie, a w niektórych utworach bardzo ciekawie na gitarze. Do tego czasem śpiewane, czasem nie, teksty-hasła to najkrótszy opis debiutanckiego albumu nowej Siekiery. Albumu ciekawego i frapującego. Ciekawe, jak potoczą się dalsze losy grupy. Grozić im może sytuacja Marka Bilińskiego, który właściwie co tydzień mógłby nagrywać nową płytę (napewno naćpany ;pK), jednak wierzę, że pierwszy rozdział w fonograficznej historii pt. "Siekiera" wyklucza powielanie pomysłu w jej ciągu dalszym.
PS: Jak ten czas leci. To już dwa lata, jak Tomek Budzyński odszedł od grupy. Miło byłoby posłuchać i porównać z nową Siekierą płytę najlepszej grupy punkowej w naszym kraju - zespołu Armia. Niestety płyty tej nie ma na rynku. Nie, nikt jej nie wykupił, tylko po prostu nikt nie był zainteresowany jej nagraniem i wydaniem. Wszystkiemu winien jest... (patrz początek recenzji)
Grzegorz Szklarek (alternatywa.30ton.com.pl):
"Nowa Aleksandria" została wydana w 1986 roku i w ubiegłym roku ukazała się kompaktowa reedycja tego znakomitego krążka. Muzyka i teksty autorstwa Tomasza Adamskiego w idealny sposób pasują do mrocznej atmosfery tamtych lat, swietnie pasują so nurtu "zimnej fali", do której zaliczyc można też: Variete, Madame czy Made In Poland. Jednak to co wyróżnia Siekierę od wymienionych wykonawców to niesamowita wprost energia, dynamizm i emocje bijące z piosenek grupy. Słuchając "Nowej Aleksandrii" słychać, że Siekiera cały czas stąpa po wąskiej granicy między cold wave a muzyką punkową. Poraża niesamowita precyzja wykonania piosenek, łatwość przejścia od muzyki transowej,brudnej, niepokojącej ("Idziemy przez las", "Jest bezpiecznie", "Ja stoję, ja tańczę, ja walczę") do klimatów bardziej stonowanych, wygładzonych, zimnych ( "Na zewnątrz", "Czerwony pejzaż", "Nowa Aleksandria"). Muzyka wyrażnie nawiązuje do mrocznych, dusznych klimatów Joy Division (np. "Ludzie Wschodu", "Na zewnątrz", "To słowa"), obrzędowej, mechanicznej transowości D.A.F. ("Misiowie puszyści", "Jest bezpiecznie"). Ogromne wrażenie robią też enigmatyczne, niepokojące teksty Tomasza Adamskiego. (...)"
Siekiera - Nowa Aleksandria (1986)
http://rapidshare.com/files/18220786/Nowa_Aleksandria.rar.html